O nadzór nad rzekomymi egzekucjami Emil C. posądził "polski kontrwywiad". Przekonywał, że o wszystkim mieli wiedzieć prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki. Twierdził, że żołnierze, którzy mieli strzelać do migrantów, byli pod wpływem alkoholu. Niektórzy mieli zabierać pieniądze, które ofiary trzymały przy sobie. Na konferencji padały konkretne nazwiska jego towarzyszy, pokazywano portrety pamięciowe i zdjęcia satelitarne z miejsc, gdzie miało dochodzić do kaźni.
Emil C. nie poparł swoich "rewelacji" żadnymi dowodami. Co więcej, dezerter plącze się w zeznaniach. W pierwszym wywiadzie dla białoruskiej telewizji mówił, że "polska straż graniczna zastrzeliła co najmniej dwóch polskich wolontariuszy, którzy próbowali pomóc migrantom", ale żadne ze stowarzyszeń nie potwierdziło, by miało to miejsce.
W następnym wywiadzie C. powiedział, że uczestniczył w około 10 egzekucjach, a innym razem, że "rozstrzeliwał ludzi dziesiątkami". Teraz swoje rzekome ofiary liczy w setkach. Doniesienia te rozgłaszają propagandowe białoruskie i rosyjskie media. Organizacja Systemowej Ochrony Praw Człowieka na Białorusi, do której zgłosił się Emil C., zamierza zwrócić się z jego "historią" do ONZ czy Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze.
Do słów dezertera odniósł się rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. "Zgodnie z przewidywaniami białoruska propaganda znów użyła dezertera, który zdradził Polskę i uciekł na Białoruś, do legitymizowania absurdalnych insynuacji reżimu Łukaszenki przeciwko Polsce" - napisał na Twitterze. "Działania informacyjne bazujące na kłamstwach Emila C. muszą być analizowane przez pryzmat szerszych działań przeciwko Zachodowi" - dodał i odesłał na stronę Polskiego Radia, gdzie ukazało się jego stanowisko w tej sprawie.
Emil C. był zawodowym żołnierzem. 16 grudnia 2021 r., w trakcie służby na polsko-białoruskiej granicy, zdezerterował z 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej i uciekł na Białoruś. Przez kilka godzin MON nie potwierdzało informacji o jego ucieczce, a twierdziło jedynie, "że jest on zaginiony". Na Białorusi C. udzielił wielu wywiadów, w których oskarżał polskich żołnierzy o bezprawne działania przy ochronie granicy i brutalne traktowanie uchodźców. Materiały te są wykorzystywane przez propagandowe media Białorusi i Rosji. Mężczyzna był wcześniej karany za znęcanie się nad matką. Zatrzymano go także za jazdę po pijanemu i pod wpływem narkotyków. Za dezercję grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.