Amerykanie przybywają do Polski w ramach zapowiedzianego w minionym tygodniu wzmocnienia obecności wojska USA w Europie. W reakcji na działania Rosji, polegające na niedwuznacznym grożeniu Ukrainie wojną, na polskim terytorium ma pojawić się 1,7 tysiąca żołnierzy z 82. Dywizji Powietrznodesantowej. Opisywaliśmy jej szczególny charakter w minionym tygodniu.
Nowi żołnierze amerykańscy mają zostać rozlokowani w południowo-wschodniej Polsce, w pobliżu granicy z Ukrainą. Z tego powodu samoloty transportowe ze sprzętem i pierwszymi żołnierzami 82. Dywizji przylatują głównie do Krakowa i Rzeszowa. Pierwsze zjawiły się już w minionym tygodniu. Dopiero teraz, w poniedziałek, w ślad za nimi przyleciał też dowódca dywizji generał Donahue. Spotkał się między innymi z generałem Jarosławem Gromadzińskim, dowódcą 18. Dywizji Zmechanizowanej, która jest rozlokowana właśnie w południowo-wschodniej Polsce i która siłą rzeczy będzie współpracowała z amerykańskimi spadochroniarzami.
Generał Donahue stał się osobą wyjątkowo sławną, jak na jednego z wielu generałów dowodzących amerykańskimi dywizjami, za sprawą ewakuacji z Kabulu w sierpniu 2021 roku. Dowodzona przez niego 82. Dywizja Powietrznodesantowa, jako element sił szybkiego reagowania US Army, została wysłana w pierwszym rzucie do stolicy Afganistanu pod koniec lipca. Miała tam stworzyć warunki do pośpiesznej i masowej ewakuacji obywateli państw zachodnich i wybranych Afgańczyków, wobec postępującego szybkiego rozkładu władz Afganistanu i marszu talibów na Kabul.
Spadochroniarze z 82. Dywizji byli filarem obecności zachodnich wojsk na kabulskim lotnisku od początku do końca operacji, choć w jej trakcie przybyło tam też wielu żołnierzy Korpusu Piechoty Morskiej USA i sił specjalnych wielu państw NATO. Spadochroniarze do samego końca sprawowali kontrolę nad sytuacją w tym miejscu. Generał Donahue pozostał na ziemi do momentu potwierdzenia załadowania na samoloty wszystkich swoich podwładnych. Dopiero wtedy wszedł na pokład, zostając tym samym ostatnim amerykańskim żołnierzem, który opuścił Afganistan po dwóch dekadach wojny. Fotografia wykonana w tym symbolicznym momencie obiegła media na całym świecie.
Generał Donahue dowodził wówczas 82. Dywizją nieco ponad rok, od lipca 2020 roku. Bezpośrednio przed tym był przez dwa lata dowódcą sił specjalnych NATO w Afganistanie. Swoją karierę w amerykańskim wojsku rozpoczął w 1992 roku, jako wychowanek elitarnej wojskowej uczelni West Point, czyli od początku był przeznaczony do służby jako oficer. Większość lat 90. spędził służąc w oddziałach specjalizujących się w walce górskiej, a potem w szeregach elitarnego 75. Regimentu Rangers, czyli jednostki specjalnej US Army.
11 września 2001 roku służył jako adiutant generała Richarda Mayersa, wiceszefa Kolegium Połączonych Sztabów. W momencie rozpoczęcia ataków terrorystycznych Al-Kaidy na Nowy Jork i Waszyngton obaj przebywali na Kapitolu, gdzie Mayers miał wystąpić przed jedną z komisji Kongresu. W zamieszaniu generał musiał nawet przez chwilę używać telefonu komórkowego Donahue, wówczas kapitana, do skomunikowania się z dowództwem obrony przestrzeni powietrznej Ameryki Północnej NORAD. Obaj w pośpiechu wrócili do Pentagonu, gdzie dotarli niemal dokładnie w momencie uderzenia weń jednego z porwanych samolotów. Donahue spędził cały dzień u boku Mayersa, który został czasowo wyznaczony na najważniejszego dowódcę wojskowego USA, ponieważ ten właściwy, generał Hugh Shelton, akurat leciał samolotem z Europy.
W 2002 roku Donahue przeszedł trudne egzaminy i sprawdziany, aby na ochotnika przystąpić do oddziału Delta, elitarnej jednostki specjalnej US Army. Przez większość dekady służył w jej szeregach na różnych stanowiskach dowódczych i sztabowych. Później ukończył studia magisterskie na US Army War College, czyli wojskowej uczelni wyższej, której dyplom jest właściwie koniecznym warunkiem do objęcia najwyższych stanowisk w wojskach lądowych USA. W kolejnych latach zajmował kolejne stanowiska dowódcze i sztabowe. Łącznie odbył 17 półrocznych tur w ramach różnych misji zagranicznych.