Wśród podsłuchiwanych mieli być syn i dwaj doradcy Benjamina Netanjahu, a także dyrektorzy generalni kilku ministerstw, biznesmeni, szefowie związków zawodowych, związku pracodawców oraz samorządowcy. Były premier Izraela odpiera zarzuty. Jego zdaniem wszelkie postępowania prawne powinny być wstrzymane do czasu weryfikacji doniesień medialnych.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Komendant główny policji Kobi Shabtai domaga się niezależnej komisji śledczej po stosowaniu podsłuchów za czasów jego poprzednika. Jak tłumaczy, komisja miałaby "przywrócić zaufanie obywateli do funkcjonariuszy". Policja prowadzi wewnętrzne śledztwo odkąd "Calcalist" poinformował w ubiegłym miesiącu o używaniu Pegasusa przeciwko obywatelom - czasem bez nakazu sądowego.
Za powołaniem komisji opowiedzieli się też prezydent Isaac Herzog, ministerki migracji Pnina Tamano-Shata, środowiska Tamar Zandberg oraz spraw wewnętrznych Ajjelet Szaked. Ta ostatnia w wywiadzie dla radia Kan uznała najnowsze doniesienia - jeśli się potwierdzą - za "trzęsienie ziemi i jeden z najbardziej rażących czynów izraelskiej policji, pasujących do mrocznych reżimów, a nie do demokratycznego kraju".
O tym, że polskie władze mogą dysponować Pegasusem, zrobiło się głośno w 2018 roku. NIK, podczas prześwietlania finansów CBA, odkrył wówczas fakturę na 33 mln zł. Na dokumencie widniał podpis ówczesnego szefa Biura. - Wykaz pozycji pozwala sądzić, że chodzi o zapłatę za drogi software. Na sprzęt i program przeznaczono bowiem 11,6 mln zł, na testy 5 mln, na szkolenia 3,4 mln. Faktura obejmuje też 13,6 mln zł przedpłaty - informowała wówczas stacja TVN24.
System Pegasus jest w stanie przechwycić transmisję danych bez wiedzy operatora. Daje możliwość podsłuchiwania rozmów telefonicznych, czytania wiadomości wysyłanych za pomocą komunikatorów. Według organizacji zajmujących się ochroną praw obywatelskich narzędzie mające służyć ściganiu przestępców i terrorystów bywa stosowane do inwigilowania polityków i dziennikarzy.