- Inwazja na Ukrainę, z rosyjskiej perspektywy, będzie sprawą bolesną, brutalną i krwawą. Myślę, że to bardzo ważne, aby ludzie w Rosji zrozumieli, że to może być nowa Czeczenia. Byłem parę razy na Ukrainie. Znam trochę ludzi z tego kraju Oceniam, że oni będą walczyć' - powiedział Boris Johnson.
Johnson poinformował również, że w poniedziałek wieczorem będzie rozmawiał o sytuacji wokół Ukrainy z przywódcami innych państw zachodnich.
Napięte relacje Rosja-Ukraina. Wsparcie ze strony Wielkiej Brytanii
W ostatnim czasie Brytyjczycy wysłali na Ukrainę broń przeciwpancerną. Według "Timesa" rozważają wysłanie kilkuset dodatkowych żołnierzy na granice państw NATO z Ukrainą. W poniedziałek rozpoczęła się ewakuacja części personelu ambasady w Kijowie.
Rosja zaprzeczyła planom działań wojskowych, ale szacuje się, że na granicy zgromadziło się 100 000 żołnierzy, a szef NATO ostrzegł przed ryzykiem nowego konfliktu w Europie - podaje BBC.
Za dwa dni w Paryżu odbędzie się spotkanie polityków Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec. Rozmowy mają dotyczyć sposobów rozwiązania napiętej sytuacji panującej na pograniczu ukraińsko-rosyjskim. Rosjanie zgromadzili przy granicy z Ukrainą dziesiątki tysięcy żołnierzy. Moskwa zaprzecza, jakoby planowała inwazję na Ukrainę i przekonuje, że to Kijów chce zaatakować prorosyjskich bojowników w separatystycznych wschodnich obwodach.
W poniedziałek na Morze Bałtyckie w ramach ćwiczeń wypłynęło dwadzieścia rosyjskich okrętów.
Jednocześnie Rosja żąda, by Stany Zjednoczone oraz NATO porzuciły plany rozwijania swoich struktur na wschód i nie dopuściły Ukrainy czy Gruzji do Sojuszu. Moskwa chce także, by NATO osłabiło swoją obecność na wschodniej flance. W ostatnich dniach odbyło się spotkanie amerykańskiego sekretarza stanu i ministra spraw zagranicznych Rosji, które nie doprowadziło jednak do zmiany sytuacji.
W ostatnich dniach o pogarszającej się sytuacji wielokrotnie mówił prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski. W wywiadzie dla "Washington Post" powiedział on, że "jeśli Rosja zdecyduje się zwiększyć eskalację, to oczywiście zrobi to na tych terytoriach, gdzie historycznie przebywają ludzie, którzy mają związki rodzinne z Rosją", tak, jak odbyło się to w przypadku Krymu. Wskazał, że obawia się m.in. o Charków. - Charków może zostać zajęty, może być okupowany - powiedział, dodając, że zajęcie Charkowa byłoby "początkiem wojny na wielką skalę". Podkreśla też: - Jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę, stracą wszyscy.