Nad Ukrainą cały czas wisi groźna nowej wojny. Rosja zgromadziła ogromne siły przy granicach kraju, a media opisują już scenariusze ewentualnej inwazji. Jednak według relacji z samej Ukrainy, wśród mieszkańców nie widać paniki - choć są ogromne obawy. Jedna ze telewizyjnych (????????? ?????, inaczej: Current Time - właścicielem telewizji jest Radio Wolna Europa) w ramach sondy ulicznej zapytała mieszkańca Charkowa - który leży zaledwie 40 km od granicy Rosji - o to, czy jego rodzina ma plany na wypadek inwazji. Oto, jak odpowiedział:
- Mamy.
- A czy powie pan, jakie to plany?
- Wezmę karabin i pójdę walczyć na wojnie.
Reporterka przez chwilę milczy, a później dopytuje, co zrobi jego rodzina. Mężczyzna tłumaczy, że zawiezie domowników do domku letniskowego. Dodaje, że jego rodzina zrobiła już zapasy jedzenia i benzyny i ma tam wszystko, co może być potrzebne. - Ja jestem gotów walczyć. Choćby jutro, jeśli dadzą mi karabin, to pójdę na wojnę. Zrobię, co mogę. Będę z nimi walczył, jak tylko się da - powiedział.
Reporter Piotr Andrusieczko Outriders, który jest obecnie w Donbasie, opisuje, że "paradoksalnie najspokojniej jest tam, gdzie od niemal ośmiu lat jest niebezpiecznie, czyli w pobliżu linii frontu". Mieszkańcy mówią, że przywykli do wojny i życie zdaje się toczyć normalnie - na tyle, na ile jest normalne w strefie konfliktu. Choć o konflikcie na wchodzie Ukrainy mówię się nieraz, że jest "zamrożony", to przez cały czas dochodzi tam do wymiany ognia. Pociski nieraz trafiają w domy cywilów, którzy dalej tam mieszkają.
Podobnie sytuację relacjonuje Andrzej Zaucha z TVN24. Jego rozmówcy z okolicy linii frontu także opowiadają, że przyzwyczaili się do zagrożenia: ostrzałów, artylerii. Nie uciekli, bo nie mają dokąd, a na miejscu wspierają żołnierzy. Sierhij Borysienko, dyrektor szkoły w Siemionowce, także zamierza walczyć. Jak powiedział reporterowi TVN24, pomimo wieku (ma 66 lat) "zmusił" miejscowe władze do wpisania go na listę ochotników i deklaruje, że w razie inwazji będzie walczył. - Zdrowia już nie ma, ale będę chociaż mięsem armatnim. Może chociaż jednemu dam wycisk - mówił.
Cały czas trwają działania dyplomatyczne, które mają pozwolić uniknąć nowej wojny. Za dwa dni w Paryżu ma się odbyć spotkanie polityków Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec. Rozmowy mają dotyczyć sposobów rozwiązania napiętej sytuacji panującej na pograniczu ukraińsko-rosyjskim.
Rosjanie zgromadzili przy granicy z Ukrainą dziesiątki tysięcy żołnierzy. Moskwa zaprzecza, jakoby planowała inwazję na Ukrainę i przekonuje, że to Kijów chce zaatakować prorosyjskich bojowników w separatystycznych wschodnich obwodach.
Jednocześnie Rosja żąda, by Stany Zjednoczone oraz NATO porzuciły plany rozwijania swoich struktur na wschód i nie dopuściły Ukrainy czy Gruzji do Sojuszu. Moskwa chce także, by NATO osłabiło swoją obecność na wschodniej flance.
W ostatnich dniach odbyło się spotkanie amerykańskiego sekretarza stanu i ministra spraw zagranicznych Rosji, które jednak nie doprowadziło do zmiany sytuacji.