Powstrzymany atak na Emiraty Arabskie był drugim w ostatnim czasie. W poniedziałek nad ranem rebelianci Huti wystrzelili z Jemenu dwa pociski balistyczne w kierunku stolicy kraju, Abu Zabi. Oba zostały zestrzelone przez system obrony przeciwrakietowej.
Ministerstwo Obrony ZEA poinformowało, że resztki pocisków spadły w okolicach miasta - podaje Al-Dżazira.
Tyczeń wcześniej Huti przeprowadzili atak dronami i rakietami w Abu Zabi. Zginęło troje cywilów. Wcześniej dwie osoby zostały ranne w ostrzale południowej Arabii Saudyjskiej.
Więcej wiadomości znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Władze Emiratów poinformowały, że są "gotowe rozprawić się z zagrożeniami i podjąć wszelkie potrzebne środki, by chronić kraj przed atakami". Ministerstwo obrony opublikowało nagranie, które ma pokazywać zniszczenie przez myśliwce F-16 miejsc, z których wystrzelono pociski w kierunku Abu Zabi. Po tym Huti zagrozili dalszą eskalacją.
Huti poinformowali, że ich celem była baza lotnictwa obok Abu Zabi, a także "ważne cele" w okolicy Dubaju. Stwierdzili, że są "gotowi do rozszerzenia operacji w nowej fazie i odpowiedzi eskalacją na eskalację".
Wojna w Jemenie trwa od 2015 roku. Siły rządowe walczą z rebeliantami Huti. Ci pierwsi są wspierani przez koalicję państw pod przywództwem Arabii Saudyjskiej, do której należą Emiraty. Z kolei Huti mają wsparcie Iranu. Dlatego konflikt w Jemenie jest postrzegany jako wojna zastępcza między Iranem a Arabią Saudyjską.
Terytorium kraju jest podzielone, w walkach i bombardowaniach zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, a wojna doprowadziła do jednego z najgorszych kryzysów humanitarnych ostatnich lat. 50 tys. ludzi żyje tam w głodzie, a sześć milionów jest niedożywionych i znajduje się na krawędzi klęski głodu.