Na początku tego tygodnia Departament Stanu USA zezwolił Litwie, Łotwie i Estonii na wysłanie rakiet i innej broni wyprodukowanej w Stanach Zjednoczonych na Ukrainę. Amerykański prezydent spodziewa się bowiem, że Rosja zaatakuje Ukrainę. Polityk ostrzegł też Władimira Putina, że będzie żałował, jeśli dokona inwazji.
Pomoc Ukrainie zaoferowały także inne kraje, m.in. Czechy, Holandia i Wielka Brytania. Inaczej postępują jednak Niemcy.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
We wtorek kanclerz Olaf Scholz powiedział, że Rosja zapłaci "wysoką cenę" w przypadku inwazji na Ukrainę. Dzień później powtórzył, że milczenie w sprawie Ukrainy nie wchodzi w grę. Szefowa resortu spraw zagranicznych, Annalena Baerbock z Zielonych, wyraziła co prawda solidarność z Ukrainą, ale odrzuciła ukraińską prośbę o dostawy broni. Niemcy są gotowe do poważnego dialogu z Rosją, aby rozładować wysoce niebezpieczną sytuację, "ponieważ dyplomacja jest jedyną realną drogą" - powiedziała Baerbock dziennikarzom w poniedziałek podczas wizyty w Kijowie.
W piątek media obiegła jednak informacja, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz nie spotkał się z Joe Bidenem. "Trudno w to uwierzyć" - komentuje "Der Spiegel", który informował o sprawie. Jako powód odmowy Scholza podano zaplanowane na najbliższe dni wyjazdy i spotkania.
Jednocześnie - jak informuje "Wall Street Journal", powołując się na niemieckich i estońskich urzędników - w piątek Niemcy zablokowały dostawę broni z Estonii na Ukrainę (chodzi o haubice D-30, które były wcześniej na wyposażeniu armii NRD). Berlin odmawia zezwolenia na wysłanie broni pochodzącej z Niemiec - niemieccy urzędnicy cytowani przez "WSJ" mówią, że blokada wynika z wieloletniej polityki dotyczącej eksportu broni w rejony ogarnięte konfliktem. - Zasada regulująca eksport broni jest zawsze taka sama, bez względu na to, czy pochodzi ona bezpośrednio z Niemiec, czy z krajów trzecich. Na tym etapie nie wydano żadnego zezwolenia - przyznał w rozmowie z dziennikiem rzecznik niemieckiego rządu.
Z kolei Kristo Enn Vaga, doradca estońskiego ministra obrony, przekazał: - Estonia pokazała, że chcemy pomóc Ukrainie w każdy możliwy sposób. Liczymy, że uzyskamy zgodę Niemiec.
"WSJ" zwraca uwagę, że blokada wysyłki broni przez Niemcy może zostać odczytana przez Moskwę jako wyłom w narracji Zachodu, który apeluje do Rosji o deeskalację sytuacji i zaprzestanie agresywnych działań wobec Ukrainy.
Rosja coraz bardziej rozbudowuje swoje siły zgromadzone przy granicy Ukrainy. Z danych ukraińskiego resortu obrony wynika, że znajduje się tam już 127 tys. żołnierzy. Według portalu Meduza rosyjscy żołnierze mają na Białorusi wziąć udział w manewrach. W środę dziennikarze portalu podkreślili, że rosyjskie jednostki zauważono około 40 kilometrów od ukraińskiej granicy.
Agencja Interfax podaje, że pierwsze oddziały rosyjskiej armii dotarły na Białoruś, gdzie wezmą udział w sprawdzianie gotowości bojowej wspólnych sił szybkiego reagowania Państwa Związkowego. W pierwszej kolejności na Białoruś wysłano żołnierzy ze Wschodniego Okręgu Wojskowego. Przerzut rosyjskich sił ma potrwać do 9 lutego. Od 10 do 20 lutego mają trwać wspólne rosyjsko - białoruskie manewry. Wcześniej portal analityczny Conflict Intelligence Team napisał, że rosyjskie wojska zauważono w obwodzie mohylewskim, około 40 kilometrów od granicy z Ukrainą. Analitycy portalu przypomnieli, że w tym rejonie nie ma poligonów, na których miałyby według zgłoszenia odbywać się ćwiczenia.
W piątek Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, po raz kolejny ogłosił, że Rosja "nie zamierza zaatakować Ukrainy". Podkreślił też, iż dla Rosji gwarancje bezpieczeństwo sprowadzają się między innymi do rezygnacji NATO z rozszerzania wpływów Sojuszu na Wschód, w tym wycofania oddziałów i uzbrojenia z krajów, które przyjęły członkostwo po 1997 roku. Dotyczy to między innymi Polski. Ławrow w rozmowie z dziennikarzami po spotkaniu z Blinkenem powiedział także: - Rusofobiczna mniejszość kierowana przez państwa bałtyckie i Polskę zmusza NATO i UE do kontynuowania polityki antyrosyjskiej.