- Jednak jak na razie w niemieckiej polityce wschodniej widać raczej kontynuację - mówi Gazeta.pl Justyna Gotkowska, analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich.
W ramach rządu kanclerza Olfa Scholz zwolennikiem ostrzejszego kursu wobec Rosji jest mniejszościowy koalicjant, Partia Zielonych. To jej członkinią jest obecna szefowa niemieckiej dyplomacji, Annalena Baerbock. Ostrzejszy nie oznacza jednak radykalnych różnic. Najwyraźniejsza linia podziału przebiega w kwestii oceny gazociągu Nord Stream 2. Zieloni patrzą nań krytycznie, socjaldemokracja ciągle stara się przekonywać, że to projekt czysto biznesowy.
Niezależnie od tego, Zieloni są koalicjantem mniejszościowym. Najsilniejsi w tej układance socjaldemokraci są tradycyjnie partią najmocniej opowiadającą się za dbaniem o partnerskie relacje z Rosją i nienarażanie interesów niemieckich firm.
- Obecną postawę niemieckiego rządu można by więc streścić do: Nord Stream 2 tak, dostawy broni na Ukrainę nie, ostre sankcje w rodzaju odcięcia Rosji od systemu SWIFT raczej nie (system SWIFT to kręgosłup międzynarodowej bankowości elektronicznej, odcięcie od niego rosyjskich banków jest uznawane za "opcję atomową" - red.) - mówi Gotkowska. Zaznacza przy tym, że generalnie Niemcy stoją w jednym szeregu w ramach NATO, wyrażają się krytycznie o rosyjskich działaniach wobec Ukrainy i wspierają sojusznicze stanowisko w rozmowach z Rosją. - Jednak z drugiej strony wysyłają mieszane sygnały, jeśli chodzi o sankcje - mówi analityczka.
Jeszcze w grudniu Scholtz otwarcie mówił o NS2 jako o przedsięwzięciu biznesowym, które powinno zostać oddzielone od obecnego kryzysu bezpieczeństwa. Baerbock to krytykowała. Teraz w jednym ze ostatnich swoich wystąpień Scholtz wyraził się mniej zdecydowanie, deklarując, że w wypadku rosyjskiej agresji na Ukrainę "wszystkie opcje" wchodzą w grę, a odpowiedź musi być zdecydowana. - Problem w tym, że sankcje powinny być dotkliwe, a groźba ich zastosowania wiarygodna. Niemcy swoimi działaniami osłabiają oba te elementy - mówi Gotkowska.
Postawa Niemiec wobec obecnego kryzysu ma bardzo ważne znaczenie z uwagi na fakt, że to najsilniejszy gospodarczo kraj Europy, faktyczny lider EU i państwo traktowane przez USA jako najważniejszy sojusznik na tym kontynencie. Mało zdecydowana postawa Berlina ma więc szczególne znaczenie, jeśli chodzi o utrzymywanie zjednoczonego frontu NATO i odstraszanie Rosji.
Jednak analityczka zaznacza, że wewnętrzna debata publiczna na temat niemieckiej polityki wschodniej niewątpliwie się zmienia. Krytyka stanowiska Berlina jest teraz powszechna w środowisku eksperckim i dziennikarskim. - Ten proces zaczął się jeszcze w 2014 roku, a teraz przyśpiesza. Rząd jest pod coraz silniejszą presją. Przypuszczam, że w dłuższym okresie można się spodziewać zmian, no ale nie teraz. Nie od razu - uważa Gotkowska.
Jak mówi ekspertka, Rosjanie sami nie dają Niemcom możliwości kontynuowania ich dotychczasowego kursu. Zmuszają do jego przemyślenia swoją agresywną polityką wobec Ukrainy i nierealnymi żądaniami wobec NATO. Presja ze strony sojuszników, zwłaszcza USA, bardzo pomaga. - Tylko to powolny proces - zaznacza Gotkowska.
Nastawienie na dialog i współpracę z Rosją ma w niemieckiej polityce długie i mocne korzenie. Po zakończeniu zimnej wojny Niemcy chętnie zrezygnowali z twardej polityki zagranicznej i utrzymywania znacznych sił zbrojnych na rzecz robienia biznesu i miękkiej polityki dialogu. Nawet wobec państw niedemokratycznych.
- To ciągle jest podstawą relacji Niemiec z Rosją. Zwłaszcza że nie czują takiego zagrożenia z jej strony jak na przykład my. Preferują więc próbować dialogu, a nie trudnej i kosztownej drogi konfrontacji oraz sankcji - opisuje Gotkowska. Dodatkowo Niemcy regularnie czynią odwołania do "trudnej historii", jak na przykład podczas niedawnej wizyty w Kijowie minister Baerbock uzasadniała niemiecką niechęć do dostaw broni na Ukrainę. - Kwestie historyczne, jakieś próby uzasadniania współczesnej polityki traumą II wojny światowej, to moim zdaniem już raczej tylko wygodna wymówka - stwierdza jednak ekspertka OSW.
Miękkie podejście do Rosji jest poparte przekonaniem, że Zachód właściwie nie ma wyboru. Rosja nie zniknie i jest państwem silnym militarnie oraz zasobnym w ważne surowce. - Berlin jest przekonany, że tu w Europie nie mamy potencjału, aby grać ostro z tak silnym militarnie państwem. Na dodatek Amerykanie skupiają się coraz bardziej na Azji i nie można na nich tak liczyć jak kiedyś. No i pozostają kwestie niemiecko-rosyjskich związków gospodarczych oraz dostaw surowców - opisuje ekspertka.
- Niestety te niemieckie słabości są wykorzystywane przez Rosję, która jednak przekracza również niemieckie czerwone linie, w związku z czym niemieckie dyskusje i stanowisko się też bardzo powoli zmienia - dodaje Gotkowska.