Dokument został udostępniony 17 stycznia wszystkim 193 państwom członkowskim ICAO. Opracował go specjalny zespół dochodzeniowy (Fact Finding Investigation Team) złożony z ekspertów ICAO w dziedzinie ochrony lotnictwa, operacji lotniczych, żeglugi powietrznej oraz międzynarodowego prawa lotniczego. Raport powstał na podstawie informacji przekazanych przez 10 państw: Białoruś, Bułgarię, Grecję, Irlandię, Litwę, Niemcy, Polskę, Rumunię, Ukrainę i Wielką Brytanię, oraz m.in. organizacje lotnicze.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
"Ponieważ ani bomba, ani (jakikolwiek) dowód na jej istnienie nie zostały znalezione podczas inspekcji samolotu przed wylotem z Aten w Grecji, ani podczas przeszukań na Białorusi i Litwie, uważa się, że zagrożenie wybuchem bomby było z założenia fałszywe" - stwierdzono w 62-stronicowym raporcie, do którego treści dotarła PAP, a zacytował Polsat News.
Śledczy opisali, co wydarzyło się tuż po tym, jak lecący z Grecji na Litwę samolot Ryanair 23 maja ub. r. wkroczył w przestrzeń powietrzną Białorusi. Z transkryptu wynika, że o godz. 12:30 czasu lokalnego kontroler w Mińsku przekazał pilotowi lotu FR4978, iż dostał informację od służb specjalnych, że na pokładzie jest bomba, która może zostać aktywowana nad Wilnem.
Władze Białorusi twierdzą, że kilka minut wcześniej lotnisko w Mińsku dostało na ogólną skrzynkę mailową wiadomość po angielsku: "My, żołnierze Hamasu, żądamy, by Izrael wstrzymał ogień w Strefie Gazy. Żądamy, by Unia Europejska porzuciła poparcie dla Izraela w tej wojnie. Wiemy, że uczestnicy Delphi Economic Forum wracają do domu 23 maja lotem FR4978. W tym samolocie została umieszczona bomba. Jeśli nie zrealizujecie naszych żądań, bomba wybuchnie 23 maja nad Wilnem. Allahu Akbar".
Autorzy dokumentu wskazali na niejasności i luki w informacjach. I tak np. śledczy z Mińska nie mieli możliwości porozmawiać z kontrolerem, który nadzorował lot Ryanair. Białoruskie władze poinformowały zespół dochodzeniowy, że "osoba ta nie wróciła do pracy po wakacjach letnich i nie ma informacji o miejscu jej pobytu, ani możliwości kontaktu".
Zwrócono uwagę, że gdy gdy raport był tworzony, niektóre państwa nadal prowadziły własne dochodzenia. Mowa m.in. o komunikacie polskiego rządu z 9 grudnia 2021 r. o prowadzeniu śledztwa w sprawie informacji pozyskanych od białoruskiego kontrolera lotów. Zespół dochodzeniowy nie miał dostępu do nich, ani do tego świadka.
Nadawca maila o bombie miał skrzynkę na szwajcarskim serwerze. Dostępne dane władze Litwy uzyskały ze Szwajcarii, m.in. o numerze IP. PAP ustaliła, że adres IP wskazuje na miejscowość St. Ulrich in Gröden we włoskich Dolomitach. Nadawca miał posłużyć się jednak siecią Tor, umożliwiającej zapewnienie anonimowości, więc włoskie miasto z IP nadawcy nie musi być prawdziwe.