W sondażach pozycja brytyjskiej Partii Konserwatywnej i premiera Borisa Johnsona gwałtownie się załamała. Narasta niepokój w jego ugrupowaniu. BBC informuje o buncie grupy około 20 nowych posłów, którzy mandaty uzyskali po raz pierwszy w ostatnich wyborach. Mają się naradzać, czy - i kiedy - złożyć wnioski o usunięcie swojego szefa.
Do uruchomienia głosowania ws. partyjnego wotum nieufności potrzebne są 54 wnioski. Nie wiadomo na razie, ile ich już jest, bo nie są ujawniane. Dopiero gdy wymagany próg zostanie osiągnięty, szef komitetu odpowiedzialnego za organizację wyborów lidera partii ogłasza to publicznie.
Dziennik "Daily Telegraph", który twierdził wcześniej, że takich wniosków wpłynęło już około 20, we wtorek wieczorem poinformował, że w środę planuje je złożyć kolejna dwudziestka. Natomiast stacja Sky News, powołując się na prominentnego posła Partii Konserwatywnej, podała, że wymagany poziom już został osiągnięty.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Premier Wielkiej Brytanii zapewnia, że nie skłamał przed parlamentem w sprawie lockdownowego przyjęcia. Oskarżył go o to jego były wpływowy doradca, Dominic Cummings, teraz skłócony z politykiem. A według kodeksu ministerialnego co do zasady członek rządu, który oszukał posłów, powinien podać się do dymisji.
Chodzi o imprezę w ogrodzie Downing Street z 20 maja 2020 roku. "Przynieście swój alkohol" - zachęcał w zaproszeniu sekretarz premiera. Boris Johnson był obecny na imprezie. Teraz premier przekonuje, że nie zdawał sobie sprawy, iż było to złamanie reguł. - Kategorycznie oświadczam - nikt mi nie powiedział, że to wydarzenie jest niezgodne z zasadami. Że nie powinno się odbyć - przekonywał polityk we wtorek w trakcie wizyty w jednym z londyńskich szpitali.
Ale Dominic Cummings nieco wcześniej mówił, że było zupełnie inaczej, a Boris Johnson usłyszał takie ostrzeżenia, lecz je zlekceważył. Wreszcie - niedawno miał to zataić przed posłami. Tymczasem polityczna konwencja potwierdzona kodeksem, pod którym widnieje podpis premiera, mówi, że w takim przypadku konsekwencją powinna być dymisja. Wicepremier Dominic Raab powiedział, że wierzy swemu szefowi, ale przyznał, że jeśli premier świadomie wprowadził posłów w błąd, powinien zrezygnować ze stanowiska. - Premier ustalił zasady, zna je, złamał je, co gorsza okłamał ludzi i parlamentarzystów - oskarża z kolei Angela Rayner z opozycjnej Partii Pracy.
Świat brytyjskiej polityki czeka na raport w sprawie afery. Autorką raportu jest Sue Gray - wysoko postawiona urzędniczka służby cywilnej. Wiemy już, że przesłucha Dominica Cummingsa - niegdyś prawą rękę premiera i jednego z głównych autorów brexitowej kampanii, teraz człowieka, który nie ukrywa, że chce Johnsona zniszczyć.