Na początku tygodnia stacja ITV poinformowała, że w maju 2020 roku w ogrodzie przy rezydencji premiera odbyło się spotkanie przy drinkach. W tym czasie restrykcje covidowe zezwalały na spotykanie się na świeżym powietrzu z maksymalnie jedną osobą spoza własnego gospodarstwa domowego. "Daily Telegraph" ujawnił natomiast, że w wieczór poprzedzający pogrzeb księcia Filipa, kiedy w całym kraju trwała żałoba narodowa - pod nieobecność Borisa Johnsona - przy Downing Street odbyły się dwie imprezy.
Z kolei dziennik "Daily Mirror", powołując się na anonimowych informatorów, podał, że w kancelarii brytyjskiego premiera odbywały się regularne "piątki z winem", a Johnson nie tylko o tym wiedział, lecz także zachęcał pracowników do uczestnictwa w nich, aby pracownicy się "wyluzowali".
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Pozycja premiera we własnym ugrupowaniu jest coraz słabsza. Część polityków Partii Konserwatywnej otwarcie domaga się dymisji. Zrobił tak szef szkockiej odnogi ugrupowania Ross Douglas, a także przedstawiciel prawego skrzydła ugrupowania Andrew Bidgen, który przekonuje, że Boris Johnson utracił autorytet moralny, by dalej przewodzić krajowi.
Według sondażu YouGov dla sobotniego "Timesa" prawie dwie trzecie pytanych Brytyjczyków chce, aby Boris Johnson ustąpił ze stanowiska. Za pozostaniem opowiada się niespełna co czwarty. 80 procent ankietowanych sądzi, że Boris Johnson nie był szczery, gdy odpowiadał na pytania dotyczące oskarżeń o organizację przyjęć. Tylko osiem procent wierzy premierowi.
Tymczasem, jak informuje "The Independent", Johnson za wszelką cenę próbuje utrzymać się na stanowisku. Posłużyć temu ma operacja - jak sam ją nazwał - "Ratujmy Wielkiego Psa". Obejmuje on sporządzenie listy urzędników z Downing Street, którzy mają odejść z pracy w związku z tzw. partygate. Plan ma też zakładać zniesienie pod koniec stycznia niemal wszystkich restrykcji covidowych w Anglii, odświeżenie krajowej agendy politycznej oraz wzmocnienie medialnego przekazu na temat rządu.
"Wielkim psem" ma być nazywany sam Johnson - podaje "The Mirror", dodając, że premier ma już na biurku listę nazwisk urzędników, których chce zwolnić. Rzecznik Downing Street odmówił skomentowania istnienia planu Johnsona.