Informację o śmierci 78-latka przekazał jego prawnik Chip Lewis. Jak poinformował w rozmowie z amerykańskimi mediami, Robert Durst zmarł w szpitalu San Joaquin General Hospital, który nadzoruje Departament Więziennictwa w Kalifornii.
We wrześniu ubiegłego roku ława przysięgłych sądu w Kalifornii uznała 78-letniego Roberta Dursta za winnego zastrzelenia 55-letniej Berman. Kobieta została zabita w 2000 roku w swoim domu w Beverly Hills strzałem w tył głowy. W listopadzie biuro prokuratora okręgowego w Westchester w stanie Nowy Jork poinformowało, że Robertowi Durstowi postawiono zarzut zabójstwa zaginionej w 1982 roku żony, Kathleen McCormack. Ciała kobiety nigdy nie znaleziono.
Zdaniem prokuratorów Durst zamordował także swojego sąsiada z Teksasu, który odkrył prawdziwą tożsamość mężczyzny, gdy ten ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. W ostatniej sprawie został jednak uniewinniony przed teksańskim sądem, mimo że przyznał się do rozczłonkowania ciała mężczyzny.
Durst był bohaterem nakręconego w 2015 r. serialu dokumentalnego HBO "Przeklęty: Życie i śmierci Roberta Dursta". Pod koniec ostatniego odcinka została wyemitowana scena, w której Durst po wywiadzie poszedł do łazienki, ale nadal miał na sobie mikrofon. Słychać, jak mężczyzna mówi do siebie: "Co ja zrobiłem, do diabła?", po czym dodaje: "Oczywiście zabiłem ich wszystkich". To właśnie te słowa sprawiły, że mocniej zainteresowali się nim śledczy. Multimilionera aresztowano go w 2015 r. w Nowym Orleanie - jeden dzień przed emisją ostatniego odcinka serialu.
Durst, według jego prawnika, umarł z przyczyn naturalnych. Dokładną przyczynę śmierci ma ustalić koroner. Milioner miał liczne problemy ze zdrowiem, przeszedł COVID-19. Przed skazaniem zdiagnozowano u niego raka pęcherza.