"Wojsko nakazało ludziom opuścić plac Republiki w Ałmaty, ostrzega też przed otwarciem ognia. Według naocznych świadków w Ałmaty jest wielu rannych, a z Placu Republiki słychać silne wybuchy" - przekazała agencja TASS przed godziną 15 czasu polskiego. Agencja Reutera także przekazała, że do placu zbliżają się pojazdy wojskowe.
Wcześniej resort zdrowia poinformował, że w trakcie starć policji z protestującymi funkcjonariusze zastrzelili kilkadziesiąt osób. W wyniku wymiany ognia życie straciło także 13 policjantów. Ogółem w Kazachstanie rannych zostało ponad 1000 osób, z których 400 trafiło do szpitali.
Do Kazachstanu przylecieli żołnierze oddziałów stabilizacyjnych poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Trzon wojsk stanowią jednostki rosyjskich komandosów. Jak informuje agencja informacyjna TASS, rosyjscy i tureccy dyplomaci poparli starania władz Kazachstanu o przywrócenie porządku w kraju. Z kolei białoruskie MSZ określiło tę sytuację jako "próbę zamachu stanu" i wyraziło chęć pomocy Kazachstanowi.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Wcześnie rano w czwartek prezydent Kazachstanu oświadczył, że na jego kraj napadli terroryści, wyszkoleni za granicą. - To podważenie integralności państwa, a co najważniejsze, jest to atak na naszych obywateli, którzy proszą mnie o pilną pomoc. (...) Mieszkańcy Ałmaty padli ofiarą bandytów. Naszym obowiązkiem jest podejmować wszelkie możliwe działania w celu ochrony naszego państwa - stwierdził.
Państwowa telewizja Chabar-24 twierdzi, że sytuacja się nieco ustabilizowała. Podkreśliła, że na ulicach stolicy Kazachstanu jest wielu żołnierzy, a przed sklepami tworzą się ogromne kolejki, ponieważ ludzie wykupują żywność "na wszelki wypadek". "Doniesienia o braku żywności nie potwierdziły się" - przekazała telewizja.
Komisja Europejska wzywa do uspokojenia sytuacji w Kazachstanie. Od 2 stycznia trwają tam zamieszki w związku z ogłoszeniem przez władze podwyżek cen paliwa. Policja informuje o dziesiątkach ofiar śmiertelnych. Z interwencją ruszyły wojska Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym - w tym będący już na miejscu rosyjscy komandosi.
Rzeczniczka szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella, Nabila Massrali powiedziała, że taka interwencja powinna uwzględniać prawo kraju, w którym do niej dochodzi. "Przyjęliśmy do wiadomości to, że prezydent [Kasym-Żomart ] Tokajew poprosił o wsparcie państwa Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, aby wysłały siły pokojowe na określony czas dla ustabilizowania sytuacji. Ale jest oczywiste, że taka interwencja powinna przebiegać z poszanowaniem suwerenności i niepodległości Kazachstanu" - powiedziała rzeczniczka szefa unijnej dyplomacji.
Zamieszki w Kazachstanie wybuchły 2 stycznia po ogłoszeniu przez rząd podwyżek cen paliw. W kilku największych miastach tysiące demonstrantów wyszły na ulice. Zażądali też odsunięcia od władzy osób związanych z byłym prezydentem Nursułtanem Nazarbajewem. Urzędujący prezydent Kasym-Żomart Tokajew zdymisjonował rząd, odwołał Nursułtana Nazarbajewa ze stanowiska szefa Rady Bezpieczeństwa, ale protesty nie ustały. W środę protestujący demolowali budynki rządowe, redakcje państwowych mediów i biura lokalnych administracji. W całym kraju ogłoszono stan wyjątkowy. Dziennikarze donosili, że w płomieniach stanęła rezydencja prezydenta. Demonstrujący zajęli także lotnisko, jednak to zostało już odzyskane przez wojsko.