Szturm grupy zwolenników odchodzącego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa zakłócił 6 stycznia ubiegłego roku wspólną sesję amerykańskiego Kongresu. Uczestnicy chcieli uniemożliwić certyfikowanie zwycięstwa Joe Bidena w wyborach prezydenckich.
Na miejscu zginęły 4 osoby, kolejna osoba - policjant - zmarła następnego dnia. Setki osób zostało rannych.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Waszyngtońska prokuratura podała w grudniu, że od 6 stycznia w związku ze szturmem na Kapitol zatrzymano w niemal wszystkich stanach ponad 700 osób. Ponad 220 zostało oskarżonych o napaść lub "utrudnianie egzekwowania prawa". Dochodzenia wciąż trwa.
Były prezydent Donald Trump planował konferencję prasową w dniu rocznicy szturmu na Kapitol. Konferencja miała odbyć się w jego kurorcie Mar-a-Lago na Florydzie, została jednak odwołana. Donald Trump stwierdził, że ma do czynienia z "totalną stronniczością i nieuczciwością" ze strony polityków i mediów. Jak dodał, "zamiast tego omówi wiele ważnych tematów" na wiecu zaplanowanym na 15 stycznia w Arizonie. "Będzie wielki tłum!" - zapowiedział.
W swoim oświadczeniu Donald Trump po raz kolejny już zaatakował amerykańskie media, twierdząc, że nie podają prawdziwych informacji co do okoliczności wydarzeń na Kapitolu.
Jak podaje, agencja Associated Press - Trump jednocześnie wciąż upiera się, że wybory zostały "skradzione". Urzędnicy federalni i stanowi, prokurator generalny Trumpa i liczni sędziowie – w tym niektórzy przez niego mianowani wielokrotnie powtarzali jednak, że wybory były uczciwe i że nie ma wiarygodnych dowodów na oszustwo.