Obecnie Finowie nie są członkiem Sojuszu. W czasie zimnej wojny oficjalnie deklarowali neutralność i pozostawali pod poważnym wpływem ZSRR. Dzisiaj tego wpływu już nie ma, ale neutralność pozostała. Gdyby Finowie stali się członkami Sojuszu, oznaczałoby to bardzo poważną zmianę strategiczną w północnej Europie. Zwłaszcza że gdyby Finlandia zdecydowała się na taki krok, to podobny ze strony Szwecji nie byłby wykluczony.
Dla Rosji taka zmiana u jej słabo bronionych północnych granic stanowiłaby ogromny problem. Dlatego na noworoczne deklaracje fińskich polityków zareagował Kreml. - Wejście Finlandii i Szwecji do NATO miałoby poważne konsekwencje wojskowe i polityczne, które wymagałyby odpowiedniej reakcji ze strony Rosji - oznajmiło rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych.
Wymiana zdań na linii Helsinki-Moskwa wywołała szereg komentarzy i reakcji w mediach, również polskich. Wiele sugerujących, że Finlandia może "szybko" wstąpić do NATO, jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę. Tymczasem sprawa nie jest taka prosta. - Pomimo wielu daleko idących interpretacji i tytułów prasowych, tak naprawdę ani prezydent, ani premier nie powiedzieli nic, co by wykraczało poza dotychczasowe oficjalne stanowisko Finlandii - mówi Gazeta.pl Piotr Szymański, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.
Specjalista przypomina, że pozostawienie sobie otwartej furtki do wstąpienia do Sojuszu to jeden z filarów fińskiej polityki bezpieczeństwa, wyrażany w kolejnych oficjalnych strategiach co najmniej od 2004 roku, a dyskutowany od lat 90. Finowie jednocześnie deklarują neutralność, ale podkreślają też, że mają "swobodę manewru".
- Chciałbym to ponownie podkreślić: fińska swoboda manewru i wolność wyboru, oznaczają także możliwość złożenia wniosku o członkostwo w NATO, jeśli sami uznamy to za stosowne - mówił w swoim noworocznym wystąpieniu prezydent Sauli Niinisto. - Każdy kraj ma swobodę w decydowaniu o swojej polityce bezpieczeństwa. Pokazaliśmy, że uczymy się z przeszłości. Nie zrezygnujemy z naszej swobody manewru - mówiła nieco później premierka Sanna Marin.
Choć wystąpienia obojga polityków tak naprawdę nie zawierały przełomowych treści, to jednocześnie nie były bez znaczenia. Nieprzypadkowo akurat wątek bezpieczeństwa został tak wyraźnie i zgodnie przez nich podkreślony i jak mówi Szymański, na pewno nie zrobili tego bez porozumienia. - Nie ulega bowiem wątpliwości, że od początku grudnia w Finlandii jest prowadzona niespotykana dyskusja na temat bezpieczeństwa i potencjalnego członkostwa w NATO - mówi ekspert OSW.
Dyskusję oczywiście zainicjowali swoimi działaniami Rosjanie. Wywierając presję na Ukrainę i stawiając daleko idące, właściwie nierealne, żądania pod adresem USA i NATO. Między innymi oczekując gwarancji na piśmie, że Sojusz nie będzie przyjmował do swojego grona państw byłego ZSRR, zwłaszcza Ukrainy. Do tego NATO miałoby ograniczyć stacjonowanie swoich sił we wschodnich państwach członkowskich, graniczących z Rosją.
- Źródłem największego niepokoju Finów jest to, że w tej chwili Kreml atakuje politykę otwartych drzwi NATO - mówi Szymański. Dotychczas Rosjanie nie wspominali w tym kontekście o Finlandii, ale co do zasady też jest to kraj neutralny graniczący z Rosją, położony na wschodnich rubieżach Sojuszu. Tak jak Ukraina, choć oczywiście jest wiele różnic. Nie uspokaja to jednak Finów, dla których los Ukraińców jest złowróżbnym przykładem.
- Po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 roku Finowie też zaczęli dyskutować na temat swojego członkostwa w NATO. Początkowo wydawało mi się, że może z tego być coś poważnego, ale temat dość szybko ucichł. Efektem było tylko zacieśnienie współpracy wojskowej z Sojuszem, a także Szwecją, Norwegią i USA - mówi Szymański. Los Ukrainy utwardził przekonania obu stron sporu. Zwolennicy NATO uznają to za przykład tego, co czeka słabsze państwo neutralne graniczące z Rosją. Przeciwnicy jako przykład tego, do czego może prowadzić próba zacieśniania relacji z Zachodem i drażnienie Kremla.
Według sondaży przeprowadzanych co roku na zlecenie fińskiego MON, przeciwników akcesji do NATO jest wyraźnie więcej. To około połowy społeczeństwa. Za akcesją opowiada się około 20-25 procent. Reszta nie ma zdania. Jak mówi Szymański, taki stan rzeczy nie zmienia się istotnie od lat, choć widać odpływ z grona przeciwników do niezdecydowanych. Z najważniejszych partii politycznych przeciw akcesji jest lewica i centrum. Prawica jest za. Ekspert OSW zaznacza jednak, że fińska demokracja działa w ten sposób, iż poważne decyzje w kwestiach bezpieczeństwa są podejmowane zgodnie z zasadą konsensualności. Czyli na ewentualną akcesję w NATO musiałby się zgodzić wszystkie kluczowe ugrupowania.
- Co ciekawe, zaczął się ferment w ramach poszczególnych partii. Na przykład w przeciwnej NATO partii centrowej szefowa wyraziła się negatywnie o członkostwie, ale od razu spotkało się to z krytyką niektórych członków jej ugrupowania, którzy wyrazili zdanie odmienne - opisuje Szymański.
Ekspert OSW uważa, że fińscy politycy i opinia publiczna są w klinczu, jeśli chodzi o kwestię wejścia do NATO. - Ci pierwsi boją się poruszać temat, bo większość Finów jest przeciwna członkostwu. Tymczasem większość Finów jest na nie, ponieważ politycy od lat nie chcą publicznej debaty o NATO. Gdyby to zrobili, to biorąc pod uwagę duże zaufanie Finów do polityków oraz państwa, ich opinia na temat NATO mogłaby się szybko i istotnie zmienić - uważa Szymański.
Najbardziej motywujące Finów do akcesji byłoby, gdyby taką decyzję podjęli ich najważniejsi sąsiedzi, Szwedzi. - Finowie nie chcieliby zostać sami, jako bufor pomiędzy Rosją a Sojuszem. Jednak w Szwecji ta kwestia ostatnio nie jest jakoś żywo debatowana - mówi Szymański.
Zdaniem eksperta OSW, w Finlandii widać jednak pewien potencjał do długotrwałych zmian. - Obecna dyskusja jest znacznie dojrzalsza niż wcześniejsze i wydaje mi się, że nie ucichnie tak szybko jak ta po 2014 roku. Choć jesteśmy tak naprawdę na samym jej początku i nie spodziewałbym się żadnych rychłych przełomów - uważa Szymański. Dużo zależy od tego, co się będzie działo dalej na Ukrainie.