Indonezja. Łódź pełna uchodźców od ponad miesiąca dryfowała po morzu. Było na niej 50 kobiet i 47 dzieci

Ponad stu uchodźców dryfowało po wodach Morza Andamańskiego. Rząd Indonezji zdecydował się ratować uchodźców dopiero po protestach lokalnych mieszkańców oraz pod presją społeczności międzynarodowej.

Oktina Hafanti, urzędniczka Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) przekazała, że uchodźcy znajdujący się na łodzi to głównie kobiety - 50 i dzieci - 47. Teraz zostaną poddani kwarantannie i przejdą badania lekarskie.

Zobacz wideo Białoruski opozycjonista o scenariuszach dot. sytuacji na granicy

Indonezja. 50 kobiet i 47 dzieci dryfowało po morzu Andamańskim

Indonezyjskie władze zezwoliły w środę 105 uchodźcom Rohingja na zejście na ląd. Grupa założona głównie z kobiet i dzieci dryfowała po Morzu Andamańskim w tonącej łodzi. Rząd Indonezji pomógł uchodźcom dopiero po protestach lokalnych mieszkańców oraz po apelach społeczności międzynarodowej - przekazał w piątek Reuters.

We wtorek indonezyjski rząd poinformował, że planuje zepchnąć łódź, na której przebywali uchodźcy na wody Malezji, jednak po całodniowym środowym spotkaniu urzędników w nadmorskim mieście Bireuen (Sumatra), Indonezja wycofała się ze wcześniejszego pomysłu i odholowała statek na brzeg. - Decyzja została podjęta po rozważeniu wyjątkowego stanu uchodźców na tej łodzi - powiedział Armed Wijaya, szef krajowej grupy zadaniowej ds. uchodźców cytowany przez "The Guardian".

Mieszkaniec Bireuen: Potrzebują wody i jedzenia. Muszą być traktowani z życzliwością jak ludzie 

Lokalny dowódca marynarki indonezyjskiej twierdzi, że władze Indonezji zauważyły łódź z uchodźcami w poniedziałek. Statek utknął wówczas około 80 mil od wybrzeża Indonezji. Jednak ja podaje brytyjski dziennik, lokalni rybacy mieli przekazywać informacje na temat uchodźców znajdujących się przy wybrzeżu już od soboty 25 grudnia. 

Władze Indonezji zdecydowały się udzielić schronienia uchodźcom pod naciskiem m.in. Amnesty International oraz Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców. Wpływ na ich decyzję miały także protesty lokalnej ludności. - Widzieliśmy filmy o ich stanie w mediach społecznościowych. Potrzebują wody i jedzenia. Muszą być traktowani z życzliwością jak ludzie - powiedział AFP mieszkaniec Bireuen.

Więcej o: