Prezydent Rosji Władimir Putin poinformował kanclerza Niemiec Olafa Scholza o propozycjach, które Moskwa przedstawi Stanom Zjednoczonym w sprawie gwarancji bezpieczeństwa, a także sytuacji na Ukrainie. Była to ich pierwsza rozmowa od momentu objęcia przez Olafa Scholza urzędu kanclerza. Do rozmów na linii USA-Rosja ma dojść w styczniu.
Moskwa w zeszłym tygodniu przedstawiła listę propozycji - nazywanych przez Moskwę "gwarancjami bezpieczeństwa" - które chce negocjować w trakcie rozmów ze Stanami Zjednoczonymi. Chodzi między innymi o zapewnienia NATO dotyczące rezygnacji z jakiejkolwiek działalności wojskowej w Europie Wschodniej i na Ukrainie. Od kilku tygodni Rosja gromadzi wojska w pobliżu granicy z Ukrainą. Wywiady krajów zachodnich, w tym USA, ostrzegają, że realna jest perspektywa inwazji Rosji na Ukrainę na początku przyszłego roku.
Więcej wiadomości znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Także we wtorek Putin brał udział w spotkaniu z kierownictwem Ministerstwa Obrony. Oświadczył, że nie wystarczą mu jedynie ustne zapewnienia ze strony Zachodu, lecz prawnie wiążące porozumienia. Wyraził też "zaniepokojenie" obecnością wojsk NATO "w pobliżu rosyjskich granic" i ostrzegł, iż "Rosja znalazła się pod ścianą".
- Konflikty zbrojne, rozlew krwi nie są naszym wyborem i nie chcemy takich wydarzeń. Chcemy rozwiązywać problemy środkami politycznymi i dyplomatycznymi - powiedział Putin. Za jego rządów Rosja zaangażowała się m.in. w wojnę w Syrii, anektowała Krym i brała udział w trwającej wojnie w Dobnasie na wschodzie Ukrainy, walczyła z Gruzją i Czeczenią.
W ocenie części analityków wojskowych, projekt dokumentu przygotowany w Moskwie zmierza do ograniczenia suwerenności Sojuszu i ma charakter ultimatum. Moskwa chce, aby NATO zrezygnowało z przyjęcia do Sojuszu Gruzji i Ukrainy, a także zobowiązało się nigdy nie podejmować współpracy wojskowej z państwami dawnego Związku Radzieckiego. Żądania dotyczą także sytuacji wewnątrz państw NATO: chodzi o ograniczenie obecności wojskowej w położonych na wschodzie krajach członkowskich sojuszu, a więc m.in. w Polsce i krajach bałtyckich.
Rosyjski polityk opozycyjny i komentator Leonid Gozman napisał na blogu Echa Moskwy, że propozycja Władimira Putina dla NATO, to "nie tylko ultimatum, ale po prostu żądanie pełnej i bezdyskusyjnej kapitulacji". Rosyjski komentator zauważył, że Moskwa nie ma ani gospodarczych, ani politycznych, ani wojskowych narzędzi, żeby stawiać tego typu żądania. "Nie ma niczego oprócz możliwości zniszczenia całej planety - jak wyraził się kiedyś Władimir Putin - żeby oni zdechli, a my żebyśmy trafili do raju" - napisał Leonid Gozman. Komentator przypomina, że żadne z zachodnich państw nie zagraża Rosji, nie miesza się w jej sprawy i nie rości pretensji terytorialnych.
Szef Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg ostrzegł Moskwę przed kolejną inwazją na Ukrainę, zagroził surowymi konsekwencjami i wezwał do zmniejszenia napięcia.
Powiedział, że zwiększona koncentracja rosyjskich wojsk to działanie niesprowokowane i niewytłumaczalne. Podkreślił, że NATO jest gotowe do rozmów Rosją, ale w poszanowaniu kluczowych zasad europejskiego bezpieczeństwa.
- Chodzi o prawo sojuszników do obrony terytorium NATO a także o prawo każdego kraju do wyboru własnej drogi. W tej sprawie nigdy nie pójdziemy na żadne kompromisy - powiedział szef NATO. Poinformował, że na początku przyszłego roku będzie chciał zwołać Radę NATO-Rosja podkreślając, że rozmowy na linii kwatera główna - Moskwa muszą się odbywać w porozumieniu z europejskimi partnerami Sojuszu, w tym z Ukrainą.
Choć Putin mówi, że "Rosja znalazła się pod ścianą", to analityk Michael Bociurkiw przekonuje na portalu CNN, że jest odwrotnie: to prezydent Rosji jest w "wygodnej pozycji tego, który podejmuje decyzje" i ogrywa Zachód.
Jego zdaniem celem Putina jest stworzenie "Związku Radzieckiego 2.0" 30 lat po rozpadzie ZSRR. "Jego kolejne kroki przypadają na delikatny geopolitycznie moment, z obawami Zachodu wobec inwazji na Ukrainę, kolonizacji Białorusi, kryzysu energetycznego" - pisze analityk. Zwraca też uwagę na "nieuporządkowaną" politykę zagraniczną Joe Bidena oraz koniec rządów Angeli Merkel, doświadczonej w relacjach z Rosją.