Bejruckie puzzle. Mieszkańcy walczą z czasem i kryzysem, by zachować swoje domy i dziedzictwo

- Dzień po wybuchu zaczęliśmy sprzątać dom. Zatrzymaliśmy każdy kawałek drewna, kamienia, każdy fragment sztukaterii, połamane drzwi - opowiada Yasmin Dagher, libańska architektka. Fragmenty zniszczonego przez potężny wybuch w porcie domu nie miały być pamiątkami tragicznego dnia. Chodziło o to, by łączyć je jak puzzle i wykorzystać do odbudowy. Dagher należy do grupy walczącej o ochronę zabytków Bejrutu, które ucierpiały 4 sierpnia 2020 roku.

- Jak pamiętam 4 sierpnia? A pytasz o to przed, czy po wybuchu? - mówi Yasmin Dagher. Architektka urodziła się i wychowała w stolicy Libanu, jej rodzina mieszka w jednym z zabytkowych domów w historycznej części miasta. Jak wielu Libańczyków czas dzieli na to przed i po godzinie 18:08 4 sierpnia 2020. 

Tego dnia w porcie w Bejrucie doszło do gigantycznej eksplozji, która znaczyła dużą część miasta. Zginęło ponad 200 osób. Tysiące ludzi zostały rannych, dziesiątki tysięcy straciły dach nad głową. Ucierpiały biura, domy, a także zabytki - stanowiące dziedzictwo kulturowe Libanu.  

- Gdy doszło do wybuchu, byłam w sklepie w dzielnicy Mar Mikhael, tuż obok portu. Usłyszeliśmy jedną eksplozję, a później drugą - głośniejszą. Fala uderzeniowa rzuciła mnie na kilka metrów. Nie był to dla mnie pierwszy raz w życiu, kiedy doświadczyłam wybuchu. W 2012 roku bomba wybuchła obok mieszkania mojej mamy. Moim pierwszym odruchem był sprawdzenie, czy wszyscy z rodziny są cali. Nie mogliśmy dodzwonić się do babci, więc zaczęliśmy panikować - opowiada Dagher.

W ramach akcji Zaopiekowani Gazeta.pl i Fundacji PCPM możesz wesprzeć m.in. rodziny, które ucierpiały w wybuchu w Bejrucie

Gorszy niż wojna

Eksplozja była słyszalna i odczuwalna w całym mieście - i na tyle silna, że ludzie z różnych części Bejrutu sądzili, że to właśnie u nich coś wybuchło. Gdy zaczęli do siebie dzwonić i mówić o tym, niektórzy mieli przez to wrażenie, że nie było to jeden wybuch, lecz cała seria. - Dodzwoniłam się do taty i powiedziałam, że był koło mnie wybuch. A on, że obok niego też. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, Bejrut jest bombardowany - mówi Dagher.

To wspomnienie jest boleśnie żywe w głowach wielu mieszkańców. - Mam 61 lat. Przeżyłam wojnę domowa, ale przez jej 15 lat nie było czegoś takiego jak w dniu wybuchu - mówi Hiba, pielęgniarka - W momencie wybuchu byłam w domu. Usłyszałam coś jak dźwięk samolotu. Uciekłam od okna i to mnie uratowało. Gdybym tam stała, to już bym nie żyła. I tak siła wybuchu powaliła mnie na podłogę, uszkodziłam sobie biodro. Dzięki Bogu, że tylko tyle. To było przerażające 

- Gdy wstałam, wszystko w domu było zniszczone. Okna, okiennice, sufit, meble, sprzęty. Wszędzie był pył. Nie zostało tu nic, bo by się nadawało do użycia. Katastrofa. Przez cztery miesiące żyliśmy w gruzach. Bez okien, bez niczego. Dopiero po tym lokalna organizacja pomogła nam w remoncie, naprawili okna i drzwi. Straciłam wszystko, nawet garnki. A nowy, mały garnek kosztuje 24 dolary! Połowę mojej pensji - opisuje. - Nasz dom był zniszczony. Nie mieliśmy pieniędzy, nie mieliśmy dokąd się udać, więc żyliśmy na gruzach. Remont przeprowadzono dopiero w listopadzie tego roku, ponad rok po wybuchu. Zimę spędzili w zniszczonym mieszkaniu - wspomina mieszkający w innej części miasta Ibrahim.

16 miesięcy po wybuchu sporo budynków udało się wyremontować lub chociaż zabezpieczyć. Jednak bez wysiłku można dostrzec ślady katastrofy: wybite szyby, wiszące w zawiasach okiennice, okna zabite deskami, pęknięcia, czasem zawalone ściany. Libańczycy wznieśli kilka pomników upamiętniających eksplozję, wykorzystując złom, gruz i rozbite szkło. Największy monument stoi wciąż w samym porcie, niczym powybijane zęby: gigantyczny silos, obok którego doszło do wybuchu. Ruin nie da się nie zauważyć. Przypominają mieszkańcom o katastrofie.

Ruiny w porcie w Bejrucie widoczne jezdniRuiny w porcie w Bejrucie widoczne jezdni Fot. Patryk Strzałkowski

Korupcja, zaniedbania i nieudolność władz jeszcze przed wybuchem na wiele sposobów utrudniały rozwój miasta w zrównoważony sposób, z poszanowaniem dla zabytków. Także te powody - na czele gigantycznym zaniedbaniem rządzących - są przedstawiane jako przyczyny wybuchu. A także kryzysu, który w ciągu ostatnich dwóch lat wepchnął większość libańskiego społeczeństwa poniżej granicy ubóstwa. Perspektywy kraju są ponure. Ale Libańczycy nie tylko starają się przetrwać, ale też zawalczyć o bezcenne dziedzictwo kulturowe Bejrutu.

Domy i dziedzictwo

 - Dzień po wybuchu zaczęliśmy sprzątać nasz dom - opowiada Yasmin Dagher - Ponieważ to zabytek - a mój tata też jest architektem - zatrzymaliśmy każdy kawałek drewna, kamienia, każdy fragment sztukaterii, połamane drzwi.

Te fragmenty, niczym puzzle, miały posłużyć do odbudowy domu. Ojciec Dagher zwrócił się do mieszkańców innych zabytkowych budynków, by także zbierali te "puzzle". 

- Uprzątnięcie naszego domu zajęło nam trzy dni. Dopiero po tym wyszliśmy na ulice i zobaczyliśmy zniszczenia dookoła na własne oczy. Już wtedy zaczęliśmy formować Beirut Heritage Initiative.

Odbudowa jednego z zabytkowych domów w Bejrucie. Z fragmentów rekonstruowany jest charakterystyczny potrójny łukOdbudowa jednego z zabytkowych domów w Bejrucie. Z fragmentów rekonstruowany jest charakterystyczny potrójny łuk Fot. Dia Mrad

To grupa skupiająca głównie architektów i specjalistów od zabytków, którzy starają się odbudować i chronić zabytkowe budynki w Bejrucie, stanowiące dziedzictwo historyczne i architektoniczne Libanu. 

Katastrofa zniszczyła oczywiście nie tylko zabytki, ale dziesiątki tysięcy domów, bloków i biur, wywołując kryzys humanitarny. Architekta przyznaje, że spotkali się z komentarzami na temat tego, że zajmują się zabytkami, gdy wciąż wielu ludzi potrzebuje pomocy. - Ale dla nas priorytetem było właśnie umożliwienie ludziom powrót do ich domu. Na przykład w jednym z zabytkowych budynków żył 70-letni samotny mężczyzna. Zawaliła się tam jedna ze ścian, w czasie deszczu woda lała się do środka, ale on nie ma rodziny i nie miał gdzie się podziać. Udało nam się mu pomóc - mówi.

W raporcie podsumowującym rok pracy zwrócono też uwagę na to, jak ważnym aspektem jest dziedzictwo - szczególnie w trudnych czasach. Autorzy piszą, że dotknięte wybuchem części Bejrutu były świadkami najgorszych momentów z historii miasta, ale przetrwały. - Ulica, przy której jesteśmy, istnieje od starożytności, była rzymską drogą prowadzącą z Bejrutu do Trypolisu na północy. W czasie wojny domowej była tu linia frontu, strzelali snajperzy. Ale po wojnie ludzie wrócili - mówi kobieta. Zabytki znów zostały zniszczone 4 sierpnia. Ich zachowanie oznacza ochronę tożsamości libańskiej stolicy. 

 

Dagher podkreśla, że ochrona zabytków to nie tylko kwestia architektury, ale i społeczności. - Chroniąc te domy chronimy ludzi, którzy w nich mieszkają, przed koniecznością wyprowadzki. A to z kolei broni dzielnic przed gentryfikacją.

W mieście powstały także inne inicjatywy, skupiające się na różnych aspektach odbudowy miasta i społeczności. Nada Borgi wraz z dwojgiem architektów stworzyli grupę, która buduje nowoczesne place zabaw w szkołach, które ucierpiały w eksplozji. - Zastanawialiśmy się, jak możemy pomóc, biorcąc pod uwagę nasze umiejętności i doświadczenie. Pewnego dnia przechodziliśmy obok szkoły i zobaczyliśmy ogromne ślady zniszczeń - opowiada. Szkoły nie były wtedy priorytetem, bo dzieci i tak uczyły się z domu przez pandemię. - Ale chcieliśmy zrobić coś, co będzie miało długofalowy wpływ - dodaje. 

Dlatego grupa zaczęła szukać szkół chętnych do tego, by stworzyć nam nowoczesne, kolorowe place zabaw. Na razie takie projekty powstały w kilku placówkach, ale kandydatów jest więcej - jeśli znajdą się fundusze. 

Borgi mówi, że te przyjazne dzieciom, kolorowe przestrzenie są teraz szczególnie ważne. Uczniowie przez 1,5 roku uczyli się z domu - czasem odcięci od szkoły przez np. brak internetu, bez kolegów i koleżanek. Do tego trauma wybuchu i kryzys sprawiły, że ich życie stało się jeszcze trudniejsze. - Dzieci często nie chcą chodzić do szkoły. Ale tutaj wszystkie dzieci chcą chodzić do szkoły. Bo sytuacja w domu jest stresująca, męcząca. Takie kolorowe place zabaw pozwalają im na jakiś czas być we własnym świecie - podkreśla.

Plac zabaw wyremontowany przez Let's Play initiativePlac zabaw wyremontowany przez Let's Play initiative Fot. Patryk Strzałkowski

Wyścig z czasem

Wybuch naruszył lub zniszczył około tysiąca zabytków. Ale - na mniejszą skalę - były one w Bejrucie zagrożone na długo przed nim. - Inicjatorzy BHI po wybuchu wiedzieli, że zniszczenia będą stanowić dla inwestorów i deweloperów pretekst, by odkupić i wyburzyć zabytkowe domy - mówi Dagher. 

Architektka tłumaczy, że to problem istniejący w Bejrucie od dawna: działki, na których stoją historyczne domy, dworki i inne budynki często znajdują się w centrum miasta i są łakomym kąskiem dla inwestorów, którzy chcą stawiać tam wieżowce. Praca nad prawną ochroną zabytków w Bejrucie toczy się od lat, jednak wciąż brakuje konkretnych rozwiązań. Ustawa, która ma ochronić część z nich, od lat czeka na głosowanie w parlamencie. 

- Już kilka dni po wybuchu właściciele zabytkowych domów zaczęli dostawać telefony z pytaniami, czy nie chcą ich sprzedać. Po tym przyjęto prawo, które zabrania wyburzenia zabytków. Chyba, że stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa, ale i wtedy potrzeba uzyskać wiele pozwoleń. Tyle, że to prawo prowadzono na dwa lata i w przyszłym roku wygaśnie - mówi - A niektórzy właściciele wolą, żeby budynek się zawalił, by mogli sprzedać działkę. Szczególnie, jeśli wyjechali z Libanu.

To jeden z powodów, dla których grupa starająca się wyremontować budynki walczy z czasem. Drugi to pogoda. Teraz zaczyna się druga zima od wybuchu. Każda kolejna zimowa wichura i ulewa to wielkie zagrożenie dla budynków, które mają zniszczone dachy i naruszoną konstrukcję. - Pogoda jest jednym z naszych największych przeciwników. 

- Teraz bardzo trudno jest nam znaleźć fundusze. Krótko po wybuchu mieliśmy falę wsparcia. Jednak od roku mamy już tylko mniejsze, indywidualne wpłaty. Liczyliśmy, że w sierpniu, w rocznicę wybuchu, znów uda się nagłośnić naszą zbiórkę. Ale sierpień tego roku był jednym z najgorszych miesięcy, przez jakie przeszliśmy, nie licząc czasu po samej eksplozji. Nie było paliwa, nie było prądu, na północy kraju wybuchła cysterna zabijając 28 osób, nie było leków, szpitale nie mogły pracować. Jeśli są środki, to idą na co innego. I rozumiemy to. Gdyby ja miała decydować, czy przekazać pieniądze na odbudowę miasta czy na leki, to też wybrałabym leki. Ale nasze starania są przez to bardzo utrudnione. 

Dotychczas różnym inicjatywom udało się zabezpieczyć dachy ponad 150 budynków, z tego za kilkanaście odpowiadało BHI. Zabytki były szczególnie narażone m.in. dlatego, że budowano je tradycyjnymi metodami: z piaskowca, drewna, bez cementu. Takie budownictwo m.in. dobrze chroniło przed letnimi upałami, ale było bardzo podatne na falę uderzeniową i wstrząs sejsmiczny po wybuchu. Ucierpiały domy wiele kilometrów od portu.

Bejruckie puzzle

Organizacje takie jak BHI na różne sposoby starają się zebrać środki na swoje prace na rzecz odbudowy. Między innymi przez kiermasze. Sprzedawane są książki, albumy na temat miasta i odbudowy, a nawet szklanki z roztopionego szkła, zniszczonego w wybuchu. 

W księgarni na handlowej ulicy Hamra można kupić inny gadżet, z którego część dochodu idzie na odbudowę miasta: puzzle z rysunkową panoramą Bejrutu. Puzzle są białe i można je samemu pokolorować. Na opakowaniu napisano: "Bejrut zawsze będzie zadziwiał świat*. Ułóż i pokoloruj go. Bejruckie domy zostaną odbudowane i kolory życia rozświetlą miasto". 

W weekend 16 grudnia otwarto świeżo ukończona grupę zabytkowych domów przy ulicy, przy której spotkaliśmy się z Dagher.

Beirut Heritage Initiative prowadzi zbiórkę na dalsze prace. 

Inicjatywa Nady Borgi zbiera środki na renowację kolejnych placów zabaw.

*(w języku angielskim to gra słów - "Beirut will always puzzle the world"). Zdjęcia dzięki uprzejmości Beirut Heritage Initiative.

Puzzle do kolorowania z panoramą BejrutuPuzzle do kolorowania z panoramą Bejrutu Fot. Patryk Strzałkowski

Więcej o: