Wejdź na pcpm.org.pl/zaopiekowani i dołącz do akcji Gazety.pl i Fundacji PCPM, która działa na rzecz libańskich rodzin już ponad 10 lat. Twoje wsparcie trafi do wybranej rodziny i pomoże jej przetrwać najtrudniejszy czas w ciągu roku.
– Najmądrzejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam, było pożyczenie pieniędzy na edukację mojej córki – mówi Amal.
Amal ma 50 lat i mieszka w Trypolisie, zwanym "Miastem ubogich". To drogie co do wielkości miasto Libanu, położone półtorej godziny drogi od stolicy. Kiedyś okrzyknięto je przemysłową potęgą kraju, jest tam główny port. Teraz UN-Habitat – agenda ONZ zajmująca się kwestiami urbanizacji i osiedli ludzkich – określiło Trypolis mianem najbardziej zubożałego miasta basenu Morza Śródziemnego. W tej chwili wielu mieszkańców nie stać nawet na chleb. Trypolis zyskuje na znaczeniu w okresie wyborów. Z miasta pochodzi wielu parlamentarzystów. Na ulicach ich twarze patrzą na przechodniów z brudnych plakatów. Podczas ogromnych protestów w październiku 2019 roku zmobilizowała się tam cała ludność.
– Ceny nigdy nie spadają i codziennie są inne – mówi Amal.
Inne teksty związane z akcją "Zaopiekowani" znajdziesz tutaj >>>
Amal przez wiele lat pracowała w firmie, która zajmuje się produkcją firan i zasłon. Często ponad siły, także w nocy, w systemie zmianowym. Z dumą pokazuje piękne i precyzyjnie wykonane materiały. Mówi, że w innym kraju i w innych okolicznościach ta praca mogłaby być bardzo dobrze wynagradzana. Ale nie tutaj.
Katastrofa ekonomiczna najboleśniej uderzyła w uboższe rodziny. Pandemia COVID-19, a potem wybuch porcie w sierpniu ubiegłego roku pogorszyły ich sytuację drastycznie. Amal straciła pracę.
– Nigdy w życiu nie wyobrażałam sobie, że będę żyła w takich długach – mówi. – Ale najważniejsze, że moja córka zdobyła zawód pielęgniarki. Nie musi mierzyć się z tym, z czym ja i pracować ponad siły. Wykształcenie jest dziś w Libanie bardzo ważne – dodaje.
Amal przyznaje, że nie tylko praca fizyczna była powodem jej zmęczenia. Rola samotnej matki w patriarchalnym społeczeństwie libańskim też nie była prosta. A nawet teraz, kiedy dzieci są już dorosłe, ciągle ma powody do niepokoju.
Panorama Trypolisu Fot. Patryk Strzałkowski / Gazeta.pl
– Młodzi ludzie są potwornie zmęczeni tym, że to nie oni zawinili tej sytuacji, a ponoszą jej konsekwencje. Ciągle słyszymy: "Chcę stąd wyjechać". Mój 23-letni syn miał płynąć łodzią do Europy razem ze swoim przyjacielem. Dzięki Bogu ostatecznie do niej nie wsiadł. Łódź zatonęła, jego przyjaciel zginął. Powiedziałam, że zabraniam mu wyjeżdżać w taki sposób – opowiada.
Amal pamięta długą wojnę domową, która skończyła się w 1990 roku. Ten kryzys jest od niej gorszy – podkreśla – w czasie wojny było niebezpiecznie, ale jej rodzina miała co jeść i gdzie mieszkać. W czasie pokoju Amal i jej sąsiadki nie mają co włożyć do garnka, nie mogą kupić leków. Grozi im eksmisja, bo od jakiegoś czasu nie są w stanie opłacić czynszu.
– Czasem odmawiam sobie posiłku, żeby odłożyć na mieszkanie, ale i tak nie jestem w stanie płacić czynszu na czas – przyznaje.
Libańczycy tworzą jedną z największych diaspor na świecie: prawie 15 milionów emigrantów (trzy razy tyle co ludność w kraju). 30 lat po wojnie bieżąca woda w kranie nadal nie nadaje się do picia, a w wielu miejscach prąd jest dostępny kilka godzin dziennie, coraz częściej tylko przez godzinę lub dwie. Lecący w dół funt libański ciągnie za sobą ludzi.
Amal ma jednak coś, czego kryzys jej nie pozbawił. O codziennych trudnościach, jak chociażby zakup mięsa czy warzyw, opowiada z wielkim dystansem. To, co tragiczne, stara się obrócić w żart. Udaje jej się nas rozśmieszyć. Amal to silna kobieta.
Po rozmowie Amal zgadza się na zdjęcia, ale puszczając oko, mówi: "Tylko takie, na których wyglądam dobrze".
Amal i jej rodzina są pod opieką Fundacji PCPM. Pomóżmy jej przetrwać zimę na pcpm.org.pl/zaopiekowani. Na tej specjalnej stronie można przekazać datek konkretnej, wybranej rodzinie.