Zatrzymani przez wojsko fotoreporterzy wydali oświadczenie. Powiadomią prokuraturę. "Rażące nadużycie"

"Się, k***a, odechce fotografowania" - w takich słowach do trójki fotoreporterów - jak wynika z nagrań - zwrócił się żołnierz Wojska Polskiego. Do zdarzenia doszło w ubiegły wtorek w okolicach Michałowa. Fotoreporterzy robili zdjęcia obozowiska polskiego wojska, kiedy zostali zatrzymani przez wartowników. Teraz dwaj z nich złożyli zażalenie na działania polskich żołnierzy. Zamierzają powiadomić też o sprawie prokuraturę.

Maciej Nabrdalik i Maciej Moskwa wydali specjalne oświadczenie w sprawie zatrzymania. "W dniu 23 listopada 2021 r. złożyliśmy do Sądu Rejonowego w Białymstoku zażalenie na nielegalne, bezzasadne i nieprawidłowe zatrzymanie z 16 listopada 2021 r., które miało miejsce przed jednostką wojskową w miejscowości Wiejki" - przekazali.

Uważamy, że pozbawienie nas wolności przez żołnierzy Wojska Polskiego, zastraszanie, rozebranie nas z okryć wierzchnich, grożenie użyciem długiej broni oraz skucie kajdankami naruszały naszą godność oraz były rażącym nadużyciem władzy i przekroczeniem uprawnień. W naszej ocenie żołnierze Wojska Polskiego nie mieli prawa nas zatrzymać, szczególnie w okolicznościach wykonywania przez nas obowiązków zawodowych

- czytamy w oświadczeniu. Fotoreporterzy złożyli także zażalenie na, ich zdaniem, nielegalne, bezzasadne i nieprawidłowe przeszukanie.

Działania te podważały fundamenty demokratycznego Państwa – wolność mediów i tajemnicę dziennikarską. Czujemy się w obowiązku chronić te wartości, dlatego w najbliższych dniach zamierzamy złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wszystkich funkcjonariuszy uczestniczących w tych bezprawnych działaniach

  - podkreślono w piśmie.

Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl

Fotoreporterzy zatrzymani przez wojsko

Do zatrzymania trzech fotoreporterów: Macieja Nabrdalika, Macieja Moskwy i Martina Diviska doszło 16 listopada ok. 16 w miejscowości Wiejki niedaleko Michałowa na Podlasiu. Nagranie ze zdarzenia udostępnili fotoreporterzy. Wynika z niego, że żołnierze mówili m.in.: "Wysiadasz, czy mam cię wysadzić? Już! Wysiadaj z samochodu. W tej chwili, k***a! (...) K***a wysiadaj z samochodu, bo cię wysadzę". - Jakie krzyczenie? Już wysiadam, zaparkuję - odpowiada dziennikarz. - Masz minutę, raz! - mówi żołnierz. - Jestem dziennikarzem - mówi dalej fotoreporter. - Wysiadaj, powiedziałem! Drugi też! Won z samochodu, k***! - krzyczy funkcjonariusz. Potem nagranie się urywa. Onet dotarł do jego dalszej części, którą cytujemy poniżej:

 - Twarzą w tamtą stronę. Odsunąć się od siebie. Słuchaj, bo nie powtórzę drugi raz. Wyjmować wszystko, k..., z kieszeni. I na ziemię wyrzucić. Wyrzucaj wszystko z kieszeni, bo ci sam wyjmę.

- On nie rozumie po polsku [chodzi o czeskiego fotografa Martina Divíška - red.] – stwierdza jeden z fotoreporterów.

- To mu, k..., wytłumacz. I ten, k..., aparat na ziemię. Kurtkę zdejmuj i na ziemię (...) K... dziennikarze. Gdzie legitymacja jest twoja? Na ch... czekasz, gdzie legitymację masz? Od góry do dołu go czesać.

- Ręce trzymaj w górze! Wszystko wyjąłeś z kieszeni? Nie odwracaj się. Ręce w górze.

- Trzymaj te łapy wysoko. Się, k***a, odechce fotografowania! Ile, k***a, razy można? - mówił podczas interwencji jeden z żołnierzy. Następnie przeszukano dziennikarzy, a za pomocą opasek samozaciskowych związano im z tyłu ręce. Wtedy też wojskowi mieli zacząć przeglądać wykonane zdjęcia i zawartość telefonów komórkowych. Na nagraniu słychać, jak jeden z wojskowych pyta o rękawiczki (wcześniej padają słowa: "ty byś nacisnął grzecznie", "z tej strony") - Wszędzie nasze odciski zostawione - mówi w pewnej chwili inny. Wywiązuje się też dialog: "No to co, można odpalić jakie zdjęcia mają?, "no to dawaj", "który?", "zrób mi dokładnie wszystkie zdjęcia", "zaraz zobaczę, co oni tu mają", "no jak, k****".

Z nagrania wynika również, że wojskowi dyskutowali na temat tego, czy dziennikarze byli w strefie objętej stanem wyjątkowym. - Na nasze nieszczęście nie jesteśmy w strefie tego j***o stanu wyjątkowego - mówi żołnierz. Dalej słychać: "Jak mają z granicy, to na bank byli w strefie, nie? Na fotach". - No mają cia**tych wszyscy - stwierdza inny.

 - Kazali nam się rozsunąć. Około trzy metry od siebie każdy i kazali trzymać nam ręce nad głową. Patrzeć między własne stopy - powiedział w rozmowie z TVN24 Maciej Nabrdalik, fotoreporter "The New York Times".

Błaszczak: Ci żołnierze dostali ode mnie nagrodę

Do sprawy odniósł się Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski. Wojskowy ocenił działania jako prawidłowe. Generał zauważył, że zatrzymani dziennikarze mieli zarost, co w tych okolicznościach może to budzić różne skojarzenia.

Do zdarzenia odniósł się Mariusz Błaszczak na antenie RMF FM. - Proszę sobie wyobrazić - mamy atak hybrydowy, Polska została zaatakowana. Trzech ludzi zamaskowanych, zakapturzonych skrada się do obozu, ale to jest obóz wojskowy. Tam są żołnierze, którzy odpoczywają po warcie, jaką pełnili na granicy Obowiązkiem tych, którzy stoją na warcie, jest zapewnienie bezpieczeństwa - powiedział w audycji. Szef MON poinformował, że żołnierze zostali docenieni za swoją postawę. - Ci żołnierze dostali ode mnie nagrodę w sensie takim, że pochwaliłem ich za zachowanie - powiedział.

Zobacz wideo 2 tysiące migrantów w białoruskim magazynie. Wielu dzieciom zabrakło miejsca. "Jest za zimno..."
Więcej o: