Łukaszenka przyznał, że służby mogły pomagać migrantom w przedostaniu się do Polski. "Mamy serca"

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka przyznał w rozmowie z brytyjską telewizją BBC, że jest "absolutnie możliwe", że białoruskie służby pomagały migrantom w przedostaniu się do Polski. Po raz kolejny zaprzeczył jednak, by odpowiadał za przybycie migrantów na Białoruś.

- Jesteśmy Słowianami. Mamy serca. Nasze wojska wiedzą, że migranci jadą do Niemiec. Może ktoś im pomógł - powiedział Alaksandr Łukaszenka w wywiadzie dla BBC. Podkreślił jednocześnie, że "nie zaprosił" uchodźców.

- I szczerze mówiąc, nie chcę, żeby przemierzali Białoruś - dodał.

Białoruski prezydent został także zapytany o zatrzymania po ubiegłorocznych masowych protestach, do których doszło na Białorusi po wyborach prezydenckich. Opozycja wskazywała, że prawowitą zwyciężczynią była Swiatłana Cichanouska. Politykowi pokazano nagrania demonstrantów, którzy wychodzili z aresztu Okrestina z widocznymi obrażeniami.

- OK, OK, przyznaję się, przyznaję. W areszcie Okrestina bito ludzi - powiedział Łukaszenka. Dodał, że dochodziło też do przypadków bicia policjantów i zarzucił BBC, że tego wątku nie poruszyła.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Polityk odniósł się również do zamknięcia od lipca 270 organizacji pozarządowych. Stwierdził, że to "szumowiny" finansowane przez zachodnie kraje. - Denerwujecie się, że zniszczyliśmy wszystkie wasze struktury! Wasze organizacje pozarządowe, czymkolwiek one są, za które płaciliście - powiedział Łukaszenka.

Zobacz wideo Kiedy ustawa o ochronie granicy trafi do Senatu? Kwiatkowski: Na najbliższym posiedzeniu

Polska Straż Graniczna poinformowała w piątek przed południem, że minionej nocy odnotowano dwie duże próby sforsowania polskiej granicy z Białorusią. Do największej takiej próby doszło w rejonie Dubicz Cerkiewnych. Tam łącznie około pięciuset osób próbowało nielegalnie przekroczyć granicę. Do drugiej próby doszło w rejonie Mielnika. Przez granicę próbowało się przedrzeć około 50 osób.

Premier Mateusz Morawiecki ocenił w piątek, że kryzys na granicy jest aktem państwowego terroryzmu ze strony władz Białorusi. - Każdy terroryzm to akt desperacji - skomentował szef polskiego rządu.

Apel Grupy Granica o utworzenie korytarza humanitarnego

W związku z rosnący ryzykiem eskalacji przemocy na granicy polsko-białoruskiej Grupa Granica wystosowała apel do instytucji krajowych i międzynarodowych, w tym ONZ, Rzecznika Praw Obywatelskich czy OBWE. Działacze apelują o monitorowanie sytuacji i wywieranie nacisku na polskie władze, aby te natychmiast zapewniły na granicy pomoc humanitarną i medyczną. Zaapelowano również do rządu o utworzenie korytarza humanitarnego.

"Zamiast nielegalnych wywózek, przemocy i ignorowania kryzysu humanitarnego domagamy się ochrony życia i zdrowia, sprzeciwu wobec tortur oraz ochrony i respektowania praw osób migrujących. Mamy jako państwo obowiązek zapewnić pomoc osobom wykorzystywanym przez reżim Łukaszenki - ochronę międzynarodową dla osób uciekających przed przemocą, prześladowaniami czy wojną, a dla pozostałych bezpieczny powrót do domu. To nie tylko nakaz moralny, ale też obowiązek wynikający z prawa międzynarodowego.

W obliczu realnej groźby eskalacji sytuacji na granicy apelujemy do rządzących oraz do Straży Granicznej, MSWiARP oraz Wojsk Obrony Terytorialnej o przestrzeganie podstawowych zasad humanitaryzmu, podjęcie działań mających na celu ratowanie życia i zdrowia osób migrujących, czyli kobiet, dzieci, osób starszych i mężczyzn, które uciekają z krajów objętych konfliktami, prześladowaniami i destabilizacją.

Na granicy Polski nie może dochodzić do przemocy ani przypadków naruszenia praw człowieka, które obserwujemy od tygodni. Bezpieczna granica to taka, na której osoby migrujące mogą liczyć na ochronę. To taka, na której nikt nie umiera."

Więcej o: