Zachodni dziennikarze w obozie migrantów na Białorusi. "Nadają już bezpośrednio spod płotu"

- W miejscu, w którym jestem, jest około dwóch tysięcy ludzi - relacjonuje z obozu migrantów tuż przy granicy polsko-białoruskiej dziennikarz CNN Matthew Chance. Zdaniem reportera kolejni uchodźcy docierają do obozu i niedługo może być tutaj nawet pięć tysięcy osób. Zachodnie media, ze względu na zakaz wjazdu od polskiej strony, relacjonują wydarzenia z terenu Białorusi.

CNN to jedna z międzynarodowych ekip, które dostały się obozu dla migrantów tuż przy polsko-białoruskiej granicy. Relacje z Białorusi prowadzi też Reuters i BBC. Do strefy przygranicznej po polskiej stronie na razie nie są wpuszczani dziennikarze. 

"CNN i BBC już nadają bezpośrednio spod płotu. Reporterzy Reuters i NYT też są na miejscu. Wiele innych głównych mediów właśnie dogaduje dostęp z reżymem. Nawet mnie proszą o załatwienie. Ban mediów to wizerunkowa katastrofa dla Polski" - zauważa na Twitterze użytkownik Exen, który mieszka w strefie przygranicznej i opisuje lokalne wydarzenia. 

Matthew Chance to jeden z czołowych reporterów CNN. Dziennikarz w swoich materiałach stara się pokazać ogrom obozu. Przebywa tam około dwóch tysięcy migrantów - głównie z Bliskiego Wschodu. Reporter twierdzi, że pod koniec tygodnia ma ich być tam nawet pięć tysięcy.

Na nagraniach telewizji CNN widzimy prowizoryczne szałasy i namioty rozstawione tuż przy drucie kolczastym. Wokół płoną ogniska. Za płotem widzimy polskich policjantów i funkcjonariuszy Straży Granicznej. Na nagraniu reporter rozmawia z mieszkańcami obozu - m.in. uchodźcami z tureckiego Kurdystanu. 

Kurdyjka chce dotrzeć z dzieckiem do niemieckich lekarzy

- Wydaje się wam, że uda się wam dostać do Niemiec? - pyta dziennikarz.- Tak. Wszyscy tutaj chcemy dostać się do Niemiec. Będziemy się starać. Nie chcemy zostać w Polsce - powiedział jeden z mężczyzn.  Na granicy jest kilkaset dzieci, w tym niemowlęta.

- Jesteśmy tutaj ze względu na syna. Wymaga poważnej operacji pleców - mówi młoda Kurdyjka, matka kilkuletniego syna. Jak twierdzi mama chłopca, w Kurdystanie, nie mógłby liczyć na dobrze przeprowadzoną operację. - Musimy dostać się do Niemiec. Tam są bardzo dobrzy lekarze - dodała. 

Na nagraniu widać także białoruską ciężarówkę, która dostarcza migrantom drewno, wodę i jedzenie. Samochodów pilnują funkcjonariusze białoruskich służb.  

- Obie strony wzajemnie obwiniają się o ten kryzys. Kraje Zachodu, Stany Zjednoczone i oczywiście Polska twierdzą, że Białoruś traktuje uchodźców przedmiotowo. (...) Białoruś twierdzi za to, że Polska nie robi tego, co powinna, by chronić prawa migrantów - tłumaczy Matthew Chance. 

Polscy żołnierze na granicy z BiałorusiąStan wyjątkowy kończy się 30 listopada. Co dalej?

Dziennikarze: Porażka polityki informacyjnej

Polscy dziennikarze zwracają uwagę na to, jak coraz bardziej niekorzystny dla polskiej strony staje się zakaz wjazdu mediów do strefy objętej stanem wyjątkowym. 

Zdaniem Bartosza Węglarczyka z Onetu zakaz pracy dziennikarzy jest "nie tylko antydemokratyczny, ale jest też bezdennie głupi". "Łukaszenko okazuje się być sto razy lepszym PR-owcem od e-mailowych speców min. Dworczyka" - napisał. 

 "Jeśli strona polska szybko nie dopuści dziennikarzy na granicę, cała narracja zachodnich mediów będzie prowadzona ze strony białoruskiej. Nie muszę chyba tłumaczyć, komu to służy" - stwierdził Marcin Makowski z WP.pl, a Paweł Szot z TVN24 ocenił, że jest to "porażka polityki informacyjnej". 

Również Matthew Chance pisał o sprawie na Twitterze. Na pytanie, co reporter CNN robi po stronie białoruskiej, w kraju, w którym reżim prześladuje dziennikarzy niesprzyjających władzy, odpowiedział: "Polska nie pozwala reporterom na relacjonowanie sytuacji na granicy po swojej stronie". 

Kryzys na granicy

Od kilku miesięcy białoruski reżim Aleksandra Łukaszenki sprowadza do swojego kraju migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, by przewozić ich na granicę z Polską, która jest granicą Unii Europejskiej. W ocenie polskiego rządu to odwet za sankcje nałożone na Białoruś i wsparcie białoruskiej opozycji. W ostatnich dniach kryzys ten się nasilił - białoruskie służby przywiozły na granicę Polski w rejonie Kuźnicy kilka tysięcy osób, które są zmuszane przez białoruskich funkcjonariuszy do forsowania zabezpieczeń. 

Więcej informacji o kryzysie na granicy znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Od 2 września w związku z presją migracyjną w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego przylegających do granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy. Na odcinku granicy z Białorusią w ciągu pierwszego półrocza 2022 roku ma powstać zapora. Do strefy nie mogą wjeżdżać dziennikarze. Niedługo może się to zmienić. 

27 sierpnia 2021 r. Granica polsko-białoruska między Krynkami i Jurowlanami, województwo podlaskie. Wojsko podczas budowy płotu z drutu kolczastego o planowanej długości ok. 180-190 km na granicy polsko-białoruskiej.Incydent na granicy. "Białoruscy żołnierze zagrozili otwarciem ognia"

Dziennikarze uzyskają dostęp do strefy przygranicznej

Dopuszczenie dziennikarzy do polsko-białoruskiej granicy to jedno z założeń nowych regulacji, które rząd będzie chciał wprowadzić na granicy z Białorusią po wygaśnięciu stanu wyjątkowego.

Dostęp dla dziennikarzy będzie uwarunkowany określonymi zasadami. Pozwolenie na pracę przy granicy ma wydawać komendant Straży Granicznej. Regulacje zakładają także wprowadzenie czasowego zakazu przebywania osób nieuprawnionych na określonym obszarze w strefie przygranicznej. Taki obszar ma wynosić trzy kilometry.

Ośmioro Somalijczyków znaleźli aktywiści nad Siemianówką (Podlaskie). W grupie byli nastolatkowie. Pomocy udzielili im Medycy na Granicy, część osób została zabrana do szpitala, a część do placówki straży granicznej w Narewce. Poseł Franciszek Sterczewski będzie interweniował, by ta grupa nie doświadczyła kolejnego push-backuDziennikarze uzyskają dostęp do strefy przygranicznej. Za zgodą SG

Apel Grupy Granica o utworzenie korytarza humanitarnego

Aktualny kryzys migracyjny wywołał i eskaluje reżim Aleksandra Łukaszenki i podległe mu służby. Celem tych działań jest destabilizacja sytuacji w Polsce, wywarcie politycznego nacisku na całą Unię Europejską. W obliczu realnej groźby pogorszenia sytuacji na polsko-białoruskiej granicy publikujemy apel Grupy Granica o utworzenie korytarza humanitarnego.

W związku z rosnący ryzykiem eskalacji przemocy na granicy polsko-białoruskiej Grupa Granica wystosowała apel do instytucji krajowych i międzynarodowych, w tym ONZ, Rzecznika Praw Obywatelskich czy OBWE. Działacze apelują o monitorowanie sytuacji i wywieranie nacisku na polskie władze, aby te natychmiast zapewniły na granicy pomoc humanitarną i medyczną. Zaapelowano również do rządu o utworzenie korytarza humanitarnego.

Zamiast nielegalnych wywózek, przemocy i ignorowania kryzysu humanitarnego domagamy się ochrony życia i zdrowia, sprzeciwu wobec tortur oraz ochrony i respektowania praw osób migrujących. Mamy jako państwo obowiązek zapewnić pomoc osobom wykorzystywanym przez reżim Łukaszenki - ochronę międzynarodową dla osób uciekających przed przemocą, prześladowaniami czy wojną, a dla pozostałych bezpieczny powrót do domu. To nie tylko nakaz moralny, ale też obowiązek wynikający z prawa międzynarodowego.

W obliczu realnej groźby eskalacji sytuacji na granicy apelujemy do rządzących oraz do Straży Granicznej, MSWiA RP oraz Wojsk Obrony Terytorialnej o przestrzeganie podstawowych zasad humanitaryzmu, podjęcie działań mających na celu ratowanie życia i zdrowia osób migrujących, czyli kobiet, dzieci, osób starszych i mężczyzn, które uciekają z krajów objętych konfliktami, prześladowaniami i destabilizacją. Na granicy Polski nie może dochodzić do przemocy ani przypadków naruszenia praw człowieka, które obserwujemy od tygodni. Bezpieczna granica to taka, na której osoby migrujące mogą liczyć na ochronę. To taka, na której nikt nie umiera.

Więcej o: