Stan wyjątkowy kończy się 30 listopada. Co dalej? "Coraz większa słabość rządu"

Sytuacja na granicy z Białorusią się pogarsza, a stan wyjątkowy zbliża się do końca. Zgodnie z prawem nie może trwać dłużej niż do 30 listopada. - Rząd stoi przed trudnym problemem - uważa profesor Piotr Marszałek z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Obecny stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią trwa od 2 września. Najpierw został wprowadzony na 30 dni, potem wydłużony na kolejne 60. Oznacza to, że wygaśnie z końcem listopada. Pierwszego grudnia na pogranicze powinna wrócić normalność. Będą mogli wjechać między innymi dziennikarze i pracownicy organizacji pozarządowych, którzy teraz są trzymani na dystans od wydarzeń i uniemożliwia im się ich relacjonowanie.

- Stanu wyjątkowego przedłużać dalej nie można. Tu konstytucja stawia sprawę jasno. Nie ma też jakiejś innej formy stanu nadzwyczajnego, którą by można zastosować - mówi Gazeta.pl profesor Marszałek, kierownik Zakładu Studiów nad Bezpieczeństwem UWr, specjalizujący się między innymi w prawie stanów nadzwyczajnych.

Więcej artykułów na temat sytuacji na granicy można znaleźć na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo

Kombinowanie przy ograniczonych możliwościach

Zgodnie z konstytucją istnieją trzy rodzaje stanów nadzwyczajnych: wojny, wyjątkowy i klęski żywiołowej. W obliczu sytuacji na granicy z Białorusią racjonalnie uzasadnić można tylko ten drugi. Konstytucja stwierdza przy tym, że można go wprowadzić ustawą na najpierw maksymalnie 90 dni, a potem tylko raz przedłużyć o kolejne 60. Maksymalnie 150 dni. Rząd nie wykorzystał tego w pełni, ale teraz nie może już nic z tym zrobić.

Sytuacja na granicy nie wygląda natomiast na taką, która się stabilizuje. Wręcz przeciwnie, ostatnie dni to poważna eskalacja. Przedstawiciele rządu nie ukrywają, że będą chcieli utrzymać przynajmniej jakieś ograniczenia w dostępie do granicy. W radiu Wnet rzecznik rządu Piotr Mueller sugerował, że zostanie to uczynione przy pomocy przepisów prawa budowlanego, użytego w związku z budową zapory granicznej. Nie jest jednak jasne, jak to miałoby wyglądać.

- Jest możliwe, że pojawi się projekt jakiejś ustawy, która będzie forsowana w trybie przyśpieszonym. I choć ograniczanie praw obywatelskich, bo tym co do zasady jest stan nadzwyczajny, nie może odbywać się na podstawie zwykłej ustawy, to wiemy, jak wygląda polska rzeczywistość ostatnich lat - mówi prof. Marszałek. Dodaje, że nawet zaskarżenie ewentualnych nowych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej najpewniej niewiele by dało.

27 sierpnia 2021 r. Granica polsko-białoruska między Krynkami i Jurowlanami, województwo podlaskie. Wojsko podczas budowy płotu z drutu kolczastego o planowanej długości ok. 180-190 km na granicy polsko-białoruskiej.Incydent na granicy. "Białoruscy żołnierze zagrozili otwarciem ognia"

Nie jest też wykluczone, że rząd natychmiast po wygaśnięciu obecnego stanu wyjątkowego zawnioskuje o następny. - Teoretycznie jest to możliwe. Konstytucja nie mówi nic o tym, jak często można je wprowadzać. Ogranicza jedynie czas ich trwania - mówi profesor Marszałek. - Trzeba jednak pamiętać, że w okresie 90 dni po zakończeniu stanu nadzwyczajnego nie można skrócić kadencji parlamentu, ani przeprowadzić wyborów. I to też rząd będzie kalkulował, zanim podejmie decyzję - dodaje.

Zdaniem naukowca rząd PiS już jednak pokazał, że nie ma problemu z forsowaniem nawet bardzo kontrowersyjnych regulacji. - Przykładem może być choćby reakcja na pandemię, podczas której wprowadzono faktycznie stan nadzwyczajny, ale korzystając z na przykład przepisów ustawy o chorobach zakaźnych - tłumaczy naukowiec. Dodaje, że owszem, prawo budowlane przewiduje strefy ochronne wokół placu budowy, ale mowa tu o zupełnie innej skali niż w przypadku obecnego stanu wyjątkowego. - Chodzi o metry, a nie kilometry - opisuje.

Łatanie dziur, a nie sterowanie

Rząd planuje budowę zapory na granicy w nadchodzących miesiącach na 187 kilometrach granicy z Białorusią. Taki odcinek jest uznawany za najłatwiejszy do przekraczania, ponieważ nie ma tam żadnej rzeki. Zapora ma mieć postać pięciometrowego stalowego płotu zwieńczonego drutem ostrzowym i dozorowanego elektronicznie. Według zapowiedzi rządu ma stanąć do przyszłego lata. Zapisy ustawy, na mocy której ma powstać, sugerują cenę 1,6 miliarda złotych.

Nawet gdyby zastosowano jakieś przepisy prawa budowlanego, oznacza to więc utrudnienie w dostępie jedynie do pasa maksymalnie kilkuset metrów od granicy. Czyli obszar zamknięty byłby drastycznie mniejszy niż obecnie, kiedy rozciąga się czasem na dziesiątki kilometrów w głąb kraju. Znacznie poprawi się więc zdolność choćby mediów do relacjonowania sytuacji na granicy, niezależnie od oficjalnych przekazów.

Prezydent Andrzej DudaAndrzej Duda podpisał ustawę o budowie zapory na granicy z Białorusią

- Gdyby pomimo wygaśnięcia stanu nadzwyczajnego władze dalej starały się na przykład nie dopuszczać dziennikarzy w pobliże granicy, to byłoby to bardzo poważne złamanie prawa - zaznacza profesor Marszałek. - Byłby to dobitny dowód, że w Polsce demokratyczne państwo prawa jest zwijane - dodaje.

Zdaniem naukowca gorączkowe poszukiwanie teraz jakichś rozwiązań na to, co po końcu stanu wyjątkowego, pokazuje tylko "coraz większą słabość tego rządu". - Ciągle spóźnieni i tylko reagujący na wydarzenia. Swoimi prowizorycznymi rozwiązaniami tworzący kolejne problemy na przyszłość - uważa profesor.

Zobacz wideo
Więcej o: