"Handel tymi przedmiotami jest moralnie niedopuszczalny i tylko zachęca do rozprzestrzeniania się podróbek" - powiedział prezes izraelskiego Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem. Według portalu dw.com zainteresowanych zakupem stempli było kilkadziesiąt osób.
Przeczytaj więcej podobnych informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak informuje CNN, izraelski sąd wstrzymał aukcję zestawu do tatuażu, który był wykorzystywany w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Do wylicytowania było osiem stalowych stempli wielkości paznokcia z centymetrowymi igłami, które tworzyły cyfrę. Stemple były moczone w atramencie, a następnie wbijane w przedramię więźniów obozu zagłady. Przedmioty miały pochodzić od prywatnego kolekcjonera, a dom aukcyjny z Jerozolimy oszacował wartość przedmiotów na 30-40 tys. dolarów.
Wniosek do Sądu Okręgowego w Tel Awiwie o zablokowanie sprzedaży złożyło Centrum Organizacji Ocalałych z Holokaustu w Izraelu. Adwokat David Fohrer napisał w swoim apelu cytowanym przez portal dw.com, że "tak zły przedmiot nie może mieć właściciela" i dodał, że "nie jest własnością prywatną, a raczej przerażającym pomnikiem należącym do wszystkich i służącym jako dowód zbrodni nazistów i ich pomocników".
Agencja prasowa Reuters skontaktowała się w sprawie aukcji stempli z rzecznikiem prasowym Muzeum Auschwitz Pawłem Sawickim, który przekazał, że fotografie przedstawiające stempel są podobne do tych znajdujących się w zbiorach muzeum. - Jeśli byłyby autentyczne, to sam fakt, że tak unikatowe zabytki wystawiane są na licytację - a nie przekazane instytucji upamiętniającej ofiary i edukującej o tragedii Auschwitz - zasługuje na słowa protestu i potępienia - podkreślił Sawicki.