Włoskie małżeństwo, Annalisę Castagna i Claudio Parravano, krótko po północy obudził hałas, dochodzący z balkonu na pierwszym piętrze ich domu w Pescosolido. Przekonani, że to włamywacz, który chce dostać się do środka, wyszli na zewnątrz, aby sprawdzić, co się dzieje. Oświetlając postać latarką w telefonie, ze zdziwieniem zobaczyli, że to niedźwiedź, a nie włamywacz Przerażeni, uciekli. Podobnie jak niechciany gość.
Po tym, jak para stanęła twarzą w twarz z niedźwiedziem, podzieliła się swoimi przeżyciami na social mediach. - Prawie krzyknąłem w twarz niedźwiedziowi - relacjonował Claudio Parravano. - Warknął na mnie i próbował dosięgnąć swoją łapą. W przyćmionym świetle telefonu komórkowego mogłem policzyć wszystkie jego zęby i zobaczyć czerwony język - dodał.
Więcej informacji ze świata i z kraju przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Do spotkania doszło kilka dni po tym, jak zauważono niedźwiedzia, zażywającego kąpieli w fontannie na głównym placu w San Donato Val di Comino, pobliskiej wiosce liczącej około 1200 mieszkańców. Widząc ten nietypowy obrazek, zaskoczona kobieta zrobiła zdjęcia i podzieliła się nimi z grupą na Facebooku. Nie wiadomo, czy to ten sam niedźwiedź, którego miało okazję poznać małżeństwo, ani co aktualnie się z nim dzieje.
Obie miejscowości znajdują się w pobliżu rozległego Parku Narodowego Abruzji, Lacjum i Molis, w którym żyją zagrożone niedźwiedzie brunatne z Apenin. Obecnie na wolności jest ich około 50. Zwierzęta mają tendencję do zapuszczania się w miasto między wrześniem a listopadem w poszukiwaniu pożywienia. Samice z młodymi lub młode muszą w tym okresie dużo jeść, aby stawić czoła zimie.
W 2019 r. włoski oddział organizacji World Wide Fund for Nature (WWF) ostrzegł, że niedźwiedź brunatny jest zagrożony wyginięciem. Populacja zmniejszyła się w ciągu ostatnich 25 lat, a 63% zgonów przypisywano nielegalnemu polowaniu lub potrąceniu przez pojazdy.