Białoruś. Aleksander Łukaszenka mówi o "czołgach na granicy". Zapowiada "ostrą reakcję" Mińska i Moskwy

Aleksander Łukaszenka mówił w czwartek do prokuratora generalnego Rosji o coraz większej liczbie żołnierzy, a także czołgach na granicy polsko-białoruskiej do walki z "nielegalną migracją". Stwierdził, że Polska szuka wymówek, aby zbliżyć swoje siły zbrojne do granic Białorusi - podaje agencja TASS.
Zobacz wideo Dziemianowicz-Bąk o budowie muru: Te środki powinny trafić do ochrony zdrowia

W czwartek (28.10) podczas spotkania z rosyjskim prokuratorem generalnym Igorem Krasnowem białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka oświadczył, że Mińsk i Moskwa będą o wiele bardziej stanowczo reagować na rozbudowę militarną wzdłuż zachodnich granic Białorusi.

- Polacy będą używać czołgów Leopard do walki z nielegalną migracją na granicy z Białorusią. (...) Nie wyobrażam sobie, jak czołgi będą walczyć z cywilami - powiedział, co cytuje agencja TASS. Jak dodał, to "kolejny pretekst, aby przybliżyć swoje wojska bliżej białoruskich granic, granic państwa związkowego"

- Oczywiście udzielimy bardzo ostrej odpowiedzi na to wszystko. Poczekamy jeszcze trochę i wydamy im ostrzeżenie - zapowiedział Łukaszenka. Jak podkreślił, Białoruś i Rosja "mają co przemieścić na granicę".

- Będziemy reagować brutalnie, nie zważając na żadną krytykę z ich strony - dodał prezydent Białorusi.

Więcej o sytuacji na granicy przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Napięta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Nie ma tam dziennikarzy

Sytuacja na granicy jest napięta od sierpnia, kiedy na dużą skalę zaczęły się próby jej przekraczania przez migrantów. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce na granicy Białorusi z Litwą i z Łotwą.

To, jak podkreśla rząd, zorganizowana akcja reżimu Aleksandra Łukaszenki, który w ten sposób wywiera presję i próbuje się mścić na państwach ościennych za krytykę oraz sankcje po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku i brutalnej pacyfikacji protestów. Białoruskie służby wykorzystują zdesperowanych ludzi głównie z Iraku, Syrii i Libanu, ułatwiając im dotarcie na granicę UE. Zarabiają na tym krocie.

W reakcji polskie władze skupiły się na blokowaniu prób przekraczania granicy, łapaniu migrantów, odstawianiu ich na granicę i zmuszaniu do jej przekroczenia z powrotem (push-backi). Jednocześnie rozpoczęto budowę zasieków na całym odcinku granicy z Białorusią. Ogłoszono też stan wyjątkowy w rejonie granicy polsko-białoruskiej, odmawiając wstępu mediom oraz organizacjom pozarządowym.

Co się naprawdę dzieje na granicy białorusko-polskiej?

Nie wiadomo zatem, co się przy granicy naprawdę dzieje, bo nie ma obiektywnych relacji dziennikarskich. Są jedynie komunikaty Straży Granicznej, których wiarygodność niejednokrotnie była kwestionowana. Są też wstrząsające relacje organizacji pozarządowych i mediów z terenów graniczących z obszarem objętym stanem wyjątkowym.

W efekcie nie ma pewności, w jaki sposób traktowani są migranci, którzy mają prawo występować do polskich władz z wnioskiem o azyl i ochronę. Do czasu jego rozpatrzenia powinni zostać zatrzymani i umieszczeni w ośrodkach na terytorium Polski. Z relacji migrantów, którzy się przedostaną poza strefę stanu wyjątkowego, wynika jednak, że spotykają się z brutalnością ze strony służb (Straży Granicznej, policji), uniemożliwia się im składanie wniosków i siłą odstawia na granicę.

Więcej o: