Powodem decyzji prezydenta Turcji Recepa Erdogana jest wspólny apel ambasadorów, którzy domagają się od władz Turcji "szybkiego i sprawiedliwego" rozwiązania sprawy przedsiębiorcy i obrońcy praw człowieka Osmana Kavali.
Pod apelem podpisali się ambasadorowie Stanów Zjednoczonych, Kanady, Francji, Finlandii, Danii, Niemiec, Holandii, Nowej Zelandii, Norwegii i Szwecji.
Więcej informacji o sytuacji w Turcji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Zgodnie z prawem międzynarodowym, osoba, która została uznana za persona non grata, powinna zostać odwołana przez państwo wysyłające. Jeśli tak się nie stanie, państwo przyjmujące może wyznaczyć termin, w którym taka osoba powinna opuścić dany kraj.
Osman Kavala od 4 lat przebywa w więzieniu bez wyroku skazującego. Postawiono mu zarzuty szpiegostwa, niejasnych powiązań finansowych oraz udziału w antyrządowym spisku.
Ten ostatni usłyszał kilka godzin po tym, kiedy w ubiegłym roku sąd uniewinnił go od poprzednich zarzutów związanych z organizacją antyrządowych protestów w 2013 r.
Jak podaje BBC, Erdogan w trakcie sobotniego przemówienia w mieście Eskisehir stwierdził, że ambasadorowie nie mogą "przychodzić do tureckiego MSZ i wydawać rozkazów". Dodał też, że dyplomaci powinni albo zrozumieć Turcję, albo odejść.
Norweskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało agencji Reuters, że przedstawiciel tego kraju "nie zrobił niczego, co uzasadniałoby wydalenie".