Test został przeprowadzony 19 października u wschodnich wybrzeży Korei Północnej, na Morzu Japońskim. Okręt podwodny odpalił rakietę, pozostając pod wodą. Według wojska Korei Południowej przeleciała ona 450 kilometrów, wznosząc się maksymalnie na 60 kilometrów.
W oświadczeniu wydanym z okazji tego wydarzenia Korea Północna twierdzi, iż w rakiecie zastosowano szereg nowych i ważnych technologii. Głównie z zakresu kierowania oraz naprowadzania. Pocisk miał wykonywać manewry w locie. Z oświadczenia wynika, że tak samo jak niedawnego odpalenia z pociągu, tego też nie doglądał osobiście wódz Kim Dzong Un, ale niższy rangą członek Komitetu Centralnego, Yu Jin.
Więcej tekstów na temat Korei Północnej znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Z udostępnionych zdjęć wynika wyraźnie, że nową przetestowaną rakietą jest dobrze już znana KN-23, która najwyraźniej przeszła modyfikację do wystrzeliwania z zanurzonego okrętu podwodnego. To ten sam pocisk, który odpalano już ze standardowych wyrzutni na samochodach, oraz niedawno z pociągu. Najwyraźniej KN-23 staje się nowy standardem koreańskiego wojska jeśli chodzi o pociski balistyczne krótkiego zasięgu, czyli do około 500 kilometrów.
Nowy pocisk z wyglądu nieco przypomina radzieckie i rosyjskie Oka/Iskander, albo południowokoreańskie Hyunmoo-2B. Nic jednak nie wskazuje, aby był jakąś kopią. To raczej oryginalne północnokoreańskie opracowanie wsparte kupionymi/ukradzionymi rozwiązaniami zagranicznymi. KN-23, tak jak wszystkie podobne pociski tej klasy, jest napędzany paliwem stałym, przypominającym nieco wylany w środku korpusu asfalt. Jest to bardzo stabilne źródło energii, które można długo przechowywać i użyć praktycznie bez żadnego przygotowania, co ma ogromne znaczenie dla gotowości bojowej. Nie ma mowy o żadnym tankowaniu przed startem. Odpalać można niemal natychmiast po otrzymaniu rozkazu, co nie zostawia przeciwnikowi czasu na próbę uprzedniego zniszczenia rakiety.
Do najnowszego testu użyto "okrętu podwodnego-bohatera", czyli jednostki typu Sinpo. To największy okręt podwodny zbudowany w Korei Północnej. Na razie unikat, który powstał gdzieś w pierwszej połowie minionej dekady w stoczni Sinpo. Ma wiele elementów zapożyczonych ze starych radzieckich okrętów podwodnych typu Romeo i Golf. Najważniejszą cechą jest przedłużony kiosk, w którym ukryto wyrzutnię dla rakiet balistycznych. W 2016 roku okręt został oficjalnie "bohaterem Korei Północnej", ponieważ w ramach eksperymentu wystrzelił z zanurzenia pocisk KN-11. Wcześniej było pięć całkiem, lub prawie całkiem, nieudanych testów.
Kolejne lata minęły bez następnych odpaleń. Do teraz. Najwyraźniej okręt poddawano istotnym modyfikacjom. Zwłaszcza że odpalony teraz KN-23 jest istotnie mniejszy od odpalanych poprzednio KN-11. Jednocześnie Korea Północna rozwija kolejną rakietę dla okrętów podwodnych, oznaczoną KN-26, będącą prawdopodobnie rozwinięciem starszej KN-11. Na razie odpalono ją raz w 2019 roku z zanurzonej platformy testowej. Jej potencjalny zasięg obliczono na niemal dwa tysiące kilometrów.
Rozwijanie tego rodzaju broni przez Koreę Północną skłoniło do działania Koreę Południową. Seul był od dekad związany umową o współpracy wojskowej z USA, która między innymi nakładała ograniczenia na zasięg i ładunek rakiet wojska południowokoreańskiego. Był to pomyślane w Waszyngtonie jako sposób na nieeskalowanie napięć na półwyspie Koreańskim. W czerwcu tego roku limity zostały jednak uroczyście zniesione. Już wcześniej Korea Południowa prowadziła prace nad swoimi pociskami balistycznymi odpalanymi z okrętów podwodnych. Pierwsze odpalenie z zanurzonej jednostki miało miejsce w połowie września.
Korea Południowa szykuje się do przyjęcia do służby łącznie trzech okrętów podwodnych zdolnych przenosić rakiety balistyczne. Każdy ma mieć miejsce dla sześciu pocisków. W przyszłości mają powstawać kolejne z miejscem na dziesięć. Tak więc pomimo tego, że testy Korei Północnej cieszą się większym zainteresowaniem w mediach, to Korea Południowa szybciej i na większą skalę wprowadzi do służby okręty podwodne uzbrojone w pociski balistyczne.
Główną zaletą takiego uzbrojenia dla obu Korei jest potencjał ukrycia go na wypadek kryzysu i uczynienie go trudnym do zniszczenia w pierwszych chwilach wojny. Dodatkowo okręty mogą odpalić swoje rakiety z niespodziewanych kierunków, utrudniając ich wykrycie i ewentualną obronę przed nimi.