Chiny miały przetestować dalekiego krewnego radzieckiego "szatana". Bombardowanie z orbity [TAKA CIEKAWOSTKA]

Pojazd miał okrążyć Ziemię z ogromną prędkością, poruszając się tuż nad atmosferą, po czym prawie trafić w cel na poligonie. "Financial Times" opisało próbę nowej chińskiej broni, która jest wskrzeszonym pomysłem z głębokiej zimnej wojny. FOBS - System Bombardujący z Orbity Szczątkowej.

Chińczycy szybko zaprzeczyli. Rzecznik chińskiego MSZ zapewnił, że dziennikarz "FT" fantazjuje i test broni tego rodzaju nie odbył się. - To nie był pocisk. To był statek kosmiczny. Test miał na celu sprawdzenie technologii, która ma ogromne znaczenie dla obniżenia kosztów lotów w kosmos. Inne państwa też takie przeprowadzały - stwierdził w miniony poniedziałek Zhao Lijian.

Wypowiedź rzecznika sugeruje, że "FT" błędnie zinterpretował próbę eksperymentalnego bezzałogowego wahadłowca, którą szczegółowo opisywaliśmy. Ta miała jednak miejsce w lipcu. Według "FT" test FOBS miał mieć miejsce miesiąc później, w sierpniu.

Test czegoś prawdopodobnie podobnego do rzekomej chińskiej broni eksperymentalnej. Rosyjski szybowiec hipersoniczny Awangard

Zobacz wideo

Wokół planety i prawe w cel

Brytyjski dziennik nie podaje wielu szczegółów. Zapewnia jednak, że swoją historię potwierdził w aż pięciu źródłach. Chińczycy mieli wystrzelić na niską orbitę szybowiec hipersoniczny. Użyli do tego jednej ze swoich rakiet kosmicznych z serii Długi Marsz. Szybowiec miał następnie okrążyć Ziemię z ogromną prędkością na niskiej orbicie, zanurkować ponownie w atmosferę i trafić w poligon na terytorium Chin. Ostatecznie miał minąć się z celem o kilkanaście kilometrów, ale jak na awangardową technologię, miało to zostać uznane za dobry wynik. Zwłaszcza że szybowiec ma być przystosowany do przenoszenia głowicy jądrowej.

Według "FT" test miał bardzo zaskoczyć amerykańskie służby i dobitnie Amerykanom pokazać, że nie doceniają skali modernizacji chińskich sił zbrojnych i ogromnego postępu w pracach nad chińską bronią hipersoniczną. - Nie mamy pojęcia jak tego dokonali - miał stwierdzić jeden z rozmówców gazety.

Wśród ekspertów zajmujących się chińską bronią strategiczną można jednak wyczuć pewien dystans do rewelacji "FT". Podstawowy problem jest taki, że użycie szybowca hipersonicznego do takiej misji mija się z celem. Przynajmniej zgodnie z dotychczasowym rozumieniem ich przeznaczenia. Całą istotną ich istnienia jest zdolność do poruszania się w ziemskiej atmosferze z prędkościami przekraczającymi Mach 5, czyli około 6 tysięcy km/h. Wystrzeliwanie takiego pojazdu w kosmos to wydawałoby się marnowaniem jego potencjału. To samo można by zrobić ze zwykłą głowicą rakiety balistycznej. Tak jak już w latach 60. stwierdzili radzieccy naukowcy, tworząc pierwszy system FOBS.

Samolot F-117 Nighthawk Serbowie byli blisko do upokorzenia wojska USA po raz drugi

Atak z niskiej orbity

System Bombardujący z Orbity Szczątkowej to w pewnych warunkach bardzo atrakcyjna broń dla strategów odpowiadających za planowanie wojny jądrowej. Może być świetnym sposobem na uniknięcie wykrycia i przechwycenia przez systemy obrony przeciwnika, stworzone do obrony przed standardowymi rakietami międzykontynentalnymi. Te poruszają się po tak zwanej trajektorii balistycznej. Tak jak piłka czy kamień rzucone do góry. Wznoszą się, wylatują wysoko nad atmosferę i łagodnym łukiem spadają ponownie ku Ziemi z ogromnymi prędkościami. Po drodze uwalniają do kilkunastu głowic jądrowych, precyzyjnie wycelowanych w wybrane punkty.

FOBS zakłada użycie rakiety, która nie pośle swoich głowic wysokim łukiem, ale umieści je na niskiej orbicie. 150-170 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Będzie to tak zwana orbita szczątkowa, czyli niezapewniająca długiego utrzymania się w kosmosie. Tarcie o szczątkową atmosferę szybko spowolni głowice, które zdołają może kilka razy okrążyć Ziemię, zanim zaczną szybko spadać. Uprzednio zostałyby jednak posłane ku celowi na wrogim terytorium przy pomocy małego silnika rakietowego.

Zalety takiego rozwiązania są właściwie dwa. Po pierwsze nieograniczony zasięg. Klasyczne pociski międzykontynentalne mocarstw mają w praktyce góra kilkanaście tysięcy kilometrów zasięgu. FOBS może sięgnąć dowolnego punktu na Ziemi. Dodatkowo lecąc stosunkowo nisko, zostanie wykryty przez radary wczesnego ostrzegania znacznie później, niż lecące wysoko głowice klasycznej rakiety. Da to mniej czasu na reakcję i zadziałanie systemów antyrakietowych. Dodatkowo FOBS może nadlecieć z nieoczekiwanego kierunku, na przykład znad bieguna południowego, podczas gdy trasy lotów klasycznych pocisków są łatwe do przewidzenia i wiodą nad rejonem bieguna północnego.

Z punktu widzenia ZSRR w latach 50. FOBS był idealną bronią do wyprowadzenia zaskakującego ataku, przed którym USA nie dałyby rady się obronić. Było to zwłaszcza ważne wobec intensywnych prac nad wielkimi tarczami antyrakietowymi po obu stronach żelaznej kurtyny. Dzisiaj motywacja Chińczyków może być bardzo podobna.

Chińczycy twierdzą, że przetestowali coś w tym stylu. Amerykański bezzałogowy wahadłowiec X-37B

Zobacz wideo

Zalety straciły na znaczeniu, zostały wady

W ZSRR pragnienie odarcia Amerykanów z szansy na obronę przerodziło się w pocisk R-36O. Do dzisiaj jedyny zrealizowany FOBS. Był to projekt młodego i dynamicznego biura projektowego Michaiła Jangiela. Jeden z wariantów największego pocisku strategicznego w historii, który doczekał się barwnej nazwy w systemie NATO: Szatan. Prace rozpoczęto w 1962 roku, a w 1968 roku zakończono, przyjmując nową rakietę do służby. Powstało tylko 18 silosów z tymi rakietami, które od razu okazały się przestarzałe koncepcyjnie. Już w 1979 roku radzieckie wojsko bez wielkiego żalu pozbyło się swoich R-36O w ramach ograniczenia arsenału jądrowego na mocy porozumienia SALT II.

Za FOBS nie płakano, ponieważ mają one szereg wad, a ich zalety okazały się krótkotrwałe. W 1972 roku USA i ZSRR podpisały traktat ABM, drastycznie ograniczający rozbudowę bardzo kosztownych tarcz antyrakietowych. Dodatkowo już w latach 70. Amerykanie zaczęli prace nad satelitami wczesnego ostrzegania, wykrywającymi start wrogich rakiet międzykontynentalnych. Tym samym główna zaleta FOBS, czyli zdolność do skrytego ataku i uniknięcia obrony, straciła swoje znaczenie. Bez tego R-36O był tylko gorszą wersją standardowego R-36, działającego jak wszystkie międzykontynentalne pociski balistyczne.

Gorszą, ponieważ do osiągnięcia orbity szczątkowej potrzeba znacznie więcej energii niż do zwykłego posłania głowic łukiem balistycznym ku przeciwnikowi. W standardowej wersji R-36 mogła zabrać prawie sześć ton ładunku, zazwyczaj w postaci jednej wielkiej głowicy termojądrowej o mocy 20 Megaton. W wersji R-36O ten ładunek to już tylko około 1,5 tony. Resztę masy ładunku użytecznego pożerało dodatkowe paliwo i silniki konieczne dla FOBS. Dodatkowo okazało się, że bombardowanie z orbity jest mniej celne niż balistyczne. W ostatecznym rozrachunku R-36O był droższy i oferował mniej, niż klasyczne rozwiązania.

Amerykanie doszli do podobnych wniosków bez drogiego eksperymentu praktycznego. W USA już w latach 60. postawiono na stosunkowo tanie, masowe i celne rakiety balistyczne Minuteman. Oba wrogie mocarstwa nie miały więc problemu z tym, aby w 1967 roku zawrzeć w Traktacie o przestrzeni kosmicznej zapis, zakazujący umieszczania broni jądrowej w kosmosie. Oznaczało to faktyczny zakaz rozwijania koncepcji FOBS.

Replika kuli umieszczonej na Księżycu przez sondę Łuna-2 Oczekiwali połajanek, dostali gratulacje. Prawdziwa historia Łuny-1

Dla Chińczyków FOBS znów atrakcyjne

Dlaczego więc Chiny miałyby dzisiaj wracać do tematu? Większość specjalistów jest zdania, że to efekt poczucia zagrożenia ze strony USA. Amerykański arsenał strategiczny drastycznie przewyższa ten chiński. Dodatkowo Amerykanie nieustannie pracują nad systemami antyrakietowymi i choć oficjalnie deklarują, że są one wymierzone w takie kraje jak Korea Północna czy Iran, to Pekin nie ma podstaw do wierzenia Waszyngtonowi na słowo. Kto wie, czy za dekadę amerykańskie antyrakiety nie będą w stanie skutecznie strącać też chińskich międzykontynentalnych rakiet balistycznych? Które na dodatek są stosunkowo nieliczne?

W takiej rzeczywistości koncepcja FOBS może być dla Chińczyków znów atrakcyjna. Inwestycja w tę technologię może zwrócić się w przyszłości, kiedy być może trzeba będzie przełamywać amerykańską tarczę antyrakietową. Jest możliwe, że użycie szybowca hipersonicznego będzie w jakiś sposób dodatkowym atutem. Być może ma wykonywać nieprzewidywalne manewry w ostatniej fazie lotu, dodatkowo zmylając obronę, która i tak musi się bardzo napracować, aby przechwycić zwykłe głowice lecące po stałej trajektorii balistycznej.

Chińskie prace nad wskrzeszeniem FOBS, o ile rzeczywiście mają miejsce, są więc najpewniej inwestycją w przyszłość i sygnałem pod adresem USA. Mogą jednak też posłużyć do nakręcenia spirali zbrojeń. W USA chór zwolenników znacznych inwestycji w arsenał jądrowy jest coraz silniejszy. Głosy wzywające do umiarkowania są na straconej pozycji. Jest właściwie pewne, że spokojnie to już było.

Więcej o: