Więcej treści na Gazeta.pl >>>
Po tym jak 6 stycznia tysiące zwolenników Donalda Trumpa wdarły się do Kongresu, by uniemożliwić certyfikowanie zwycięstwa Joe Bidena w wyborach prezydenckich, ponad 600 osób zostało postawionych w stan oskarżenia, a 63 aresztowano.
Uczestnikom zajść postawiono różne zarzuty - od bezprawnego wkroczenia na teren Kongresu, przez niszczenie mienia, po użycie przemocy i spowodowanie obrażeń policjantów. W wyniku szturmu zginęło 5 osób, a blisko 140 policjantów zostało rannych.
Jak informuje Nbcnews.com, w stan oskarżenia został postawiony również funkcjonariusz policji Kapitolu z 25-letnim stażem. Policjant miał namawiać jednego z uczestników zamieszek do usunięcia z mediów społecznościowych wszelkich materiałów, które byłyby dowodem na jego obecność w siedzibie Kongresu.
Policjant miał przekazać mężczyźnie w przesłanej za pośrednictwem Facebooka wiadomości, że "zgadza się z jego poglądami politycznymi". Zaapelował o to, by uczestnik wydarzeń na Kapitolu usunął materiały świadczącego o tym, że był w budynku. - Każdy, kto był w środku, dostanie zarzuty - ostrzegał policjant.
Mężczyzna, z którym rozmawiał funkcjonariusz, ostatecznie przyznał się do winy, wyrok ma usłyszeć w grudniu.
Policjant został zatrzymany. Komendant policji Kapitolu poinformował, że funkcjonariusz w związku ze sprawą stracił pracę.