55-letni Mark Lorentzon był podejrzany o wysadzenie bloku w Göteborgu w zachodniej Szwecji, do którego doszło 28 września. W wyniku eksplozji rannych zostało około 20 osób, a z dzielnicy Annedal ewakuowano kilkuset mieszkańców.
Ciało mężczyzny zostało znalezione w środę 6 października około godz. 9:30 w rzece, w pobliżu przystani Stenpiren w centrum miasta. Poinformował o tym dziennik "Göteborgs-Posten". - W związku z alarmem pojechaliśmy na miejsce i razem ze służbą ratunkową wyciągnęliśmy z wody martwe ciało - przekazał gazecie rzecznik policji Fredrik Svedemyr. Oficer nie mógł poświadczyć, czy wyłowione zwłoki to poszukiwany 55-latek, ale ostatecznie informację tę w południe potwierdziła prokuratura.
Wiadomo, że Mark Maciej Lorentzon pochodził z Polski, a do 1988 r. nosił inne, polskie nazwisko. Później dokonał jego zmiany w szwedzkim Urzędzie Patentów i Rejestracji (PRV). We wtorek 5 października 2021 r. za mężczyzną podejrzanym o "zagrożenie bezpieczeństwa publicznego" oraz "usiłowanie morderstwa" wydano Europejski Nakaz Aresztowania (ENA).
Jak przekazał Polsat News, Lorentzon zamieszkiwał lokal swojej matki. Od dłuższego czasu był skonfliktowany z zarządcą nieruchomości, a na dzień, w którym doszło do wybuchu, planowana była eksmisja 55-latka. Daniel Zysk, korespondent PAP w Sztokholmie, powiedział stacji, że sąsiedzi opisywali podejrzanego jako "osobę niezrównoważoną" czy też "agresywną". W ostatnim czasie Lorentzona oskarżono o włamanie do domu opieki, w którym przebywa jego matka, a także nękanie dyrektora placówki. Zdaniem szwedzkiej policji mężczyzna "mógł stanowić zagrożenie".