W niedzielę mieszkańcy Berlina wybierali parlamentarzystów do Bundestagu, głosowali na przedstawicieli do Izby Deputowanych Berlina oraz mogli wziąć udział w referendum.
W niedzielę 26 września w Niemczech odbywały się nie tylko wybory, ale też maraton, który doprowadził do wielu utrudnień komunikacyjnych. Liczne korki na ulicach miasta utrudniły dostarczenie do lokali wyborczych brakujących kart do głosowania.
"Konieczne jest powtórzenie przynajmniej wyborów do Izby Deputowanych, gdzie wystąpiła uderzająca liczba głosów nieważnych w co najmniej 99 okręgach stołecznych. Ponad 13 tys. głosów zostało uznane za nieważne" - podaje "Berliner Zeitung". Głosy uznane są za nieważne, gdyż niektóre karty wyborcze przez pomyłkę trafiły do złych okręgów.
"Nawet jeśli oddasz prawidłowo głos na niewłaściwej karcie do głosowania, taki głos będzie nieważny" - poinformowała gazeta. Zwrócono również uwagę na to, że zbyt duża liczba kart do głosowania i przepisy dotyczące pandemii, do których musieli dostosować się pracownicy, znacznie utrudniły wybory.
- Można było przewidzieć, że wyborcy będą potrzebować znacznie więcej czasu ze względu na pięć kart do głosowania i konieczność oddania sześciu głosów. Fakt, że skończyły się karty do głosowania, był bezprecedensowy i trudny do wyjaśnienia. Z prawnego punktu widzenia przeszkody w oddaniu głosów naruszyły zasadę wolności wyboru - skomentował w rozmowie z "Berliner Zeitung" profesor prawa Christian Waldhoffa z Uniwersytetu Humboldta. Jego zdaniem "incydenty te są niezgodne z prawem, a zatem również niezgodne z konstytucją i nie powinny się wydarzyć".
Ze względu na liczne nieprawidłowości, pojawiają się głosy dotyczące ponownego przeprowadzenia wyborów. "Coraz głośniej zadawane jest pytanie, czy zajdzie potrzeba powtórzenia części wyborów w Berlinie, tym bardziej że o zdobyciu niektórych mandatów zadecydowało dosłownie kilkanaście głosów" - pisze "Berliner Zeitung".
SPD uzyskała 205 mandatów, CDU - 194, a Zieloni 116. To najgorszy wynik chadeków w historii. Mimo to, na razie nie zamierzają rezygnować z planów utworzenia rządu. Na czwartym miejscu znaleźli się liberałowie z FPD, którzy uzyskali 11,5 proc. głosów, a na piątym Alternatywa dla Niemiec, którą wskazało 10,3 proc. wyborców. Postkomunistyczna Lewica uzyskała niespełna pięć proc. głosów.
Frekwencja w niedzielnych wyborach do Bundestagu wyniosła 76,6 proc.