- Po raz pierwszy w historii Tunezji, kobieta pokieruje rządem - powiedział cytowany przez CNN prezydent Kais Saied. Jak stwierdził, mianowanie Najli Bouden na premierkę jest "zaszczytem dla Tunezji i tunezyjskich kobiet". Jak podkreśla amerykańska stacji CNN, będzie ona również pierwszą kobietą-premierem w świecie arabskim.
Nowa premier Tunezji pochodzi z Kairuanu, miasta położonego na południe od Tunisu. 63-letnia Bouden jest profesorem geologii i wykładowcą stołecznej narodowej szkoły inżynierskiej. Od 10 lat pracuje też w ministerstwie szkolnictwa wyższego.
Najli Bouden obejmuje urząd w momencie kryzysu politycznego i gospodarczego. Dwa miesiące temu prezydent przejął niemal pełnię władzy w kraju, co przeciwnicy nazywają "zamachem stanu". Saied zamroził m.in. prace parlamentu i zdymisjonował ministrów poprzedniego rządu. W zeszłym tygodniu zapowiedział, że zamierza jedynie częściowo przestrzegać konstytucji obowiązującej od 2014 roku.
Społeczeństwo Tunezji jest podzielone. Część popiera działania prezydenta, uważając, że tylko tak można walczyć z niewydolnością państwa. Przeciwnicy mówią o powrocie do autorytaryzmu. "Zamach stanu" wywołał też niepokój opinii międzynarodowej, która apeluje o przywrócenie demokratycznych standardów i zdobyczy "Arabskiej Wiosny".
"Arabska Wiosna" przetoczyła się przez Bliski Wschód i północną część Afryki w 2011 r. Nie ominęła również Tunezji. Mieszkańcy kraju obalili despotyczne rządy generała Zajna al-Abidina ibn Aliego. Wprowadzono system demokratyczny, który jednak nie spełnił oczekiwań większości Tunezyjczyków. Sytuacja polityczna była niestabilna, a kraj toczył rak korupcji i bezrobocia. Rosły też różnice między turystycznym wybrzeżem, a resztą kraju. Sytuację jeszcze bardziej zaogniła pandemia koronawirusa, która uderzył w turystykę i zabrała wielu Tunezyjczykom jedyne źródło dochodu.