Niezależna komisja powołana w sprawie nadużyć seksualnych ustaliła, że co najmniej 21 z 83 domniemanych sprawców przestępstw seksualnych było zatrudnionych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), a nadużycia, które obejmowały dziewięć zarzutów gwałtu, zostały popełnione zarówno przez personel krajowy, jak i międzynarodowy - podała Agencja Reutera. Autorzy raportu napisali, że był to wynik "systemowych zaniedbań" pracowników WHO. Wykorzystywali oni także swoje wpływy. Zgodnie z zeznaniami kobiet, oferowali oni pracę w zamian za usługi seksualne.
- Ustaliliśmy, że domniemanym ofiarom w zamian za usługi seksualne obiecano pracę lub utrzymanie pracy - powiedział na konferencji prasowej Malick Coulibaly, jeden z członków komisji, cytowany przez Reutersa. Coulibaly dodał, że "wielu sprawców płci męskiej odmówiło użycia prezerwatywy", w wyniku czego 29 kobiet zaszło w ciążę. Niektóre z ofiar gwałtów były później zmuszane do aborcji.
Najmłodszą z pokrzywdzonych była 14-latka, którą w raporcie przedstawiono jako "Jolianne". Dziewczyna opowiedziała komisji, że gdy w kwietniu 2019 r. sprzedawała karty telefoniczne na poboczu drogi, kierowca WHO zaproponował, że podwiezie ją do domu. Zamiast tego zabrał ją do hotelu, gdzie - jak twierdzi nastolatka - zgwałcił ją. "Jolianne" zaszła w ciążę i urodziła dziecko gwałciciela.
Brytyjski dziennik "The Telegraph" przytacza historię innej kobiety, Severine, która została zaproszona do hotelu na rozmowę w sprawie pracy związanej z walką z wirusem ebola. Gdy Severine stawiła się w pokoju hotelowym, powiedziano jej, że jeśli chce otrzymać pracę, musi uprawiać seks z obecnym tam mężczyzną. Kobieta odmówiła i została zgwałcona.
Szef Światowej Organizacji Zdrowia Tedros Adhanom Ghebreyesus przeprosił za to, że pracownicy organizacji wykorzystywali seksualnie ludność Demokratycznej Republiki Konga podczas misji, mającej na celu walkę z wirusem ebola. Ghebreyesus powiedział, że to "mroczny dzień dla WHO".
- Biorę na siebie odpowiedzialność za wprowadzenie wszelkich zmian, jakich musimy dokonać, aby zapobiec takim sytuacjom w przyszłości - cytuje jego słowa "The Telegraph". Bulwersującą sprawę skomentowała także Matshidiso Moeti, dyrektorka regionalna WHO w Afryce. Przyznała, że w związku z ujawnionymi przestępstwami poczuła się "upokorzona, przerażona i załamana".
W wyniku dochodzenia, do czasu wyjaśnienia sprawy, zawieszonych zostało dwóch wyższych urzędników. Z czterema osobami rozwiązano kontrakty i otrzymały one zakaz pracy w Światowej Organizacji Zdrowia. WHO poinformowała o sprawie władze Demokratycznej Republiki Konga "i innych państw, których może to dotyczyć".
W maju tego roku media pisały, że władze Światowej Organizacji Zdrowia wiedziały o zarzutach wobec swoich pracowników, lecz nie zareagowały. W wyniku doniesień medialnych 53 państwa wspólnie zaapelowały do WHO o podjęcie zdecydowanych działań w związku z podejrzeniami o nadużycia seksualne w Demokratycznej Republice Konga.