Przed tygodniem w niedzielę 19 września na wyspie La Palma należącej do Hiszpanii doszło do wybuchu wulkanu Cumbre Vieja.Erupcja była poprzedzona dziewięcioma dniami aktywności sejsmicznej. W jej wyniku całkowicie lub częściowo uszkodzonych zostało ok. 400 budynków. Konieczna była też ewakuacja ponad 6 tysięcy osób czy odwołanie części lotu z powodu popiołu wulkanicznego, który utrudnia ruch powietrzny.
Jak się okazuje, w mediach społecznościowych pojawiły się teorie, że do wybuchu wulkanu nie doszło naturalnie, lecz była to "sprowokowana akcja". Miałaby ona rzekomo mieć na celu m.in. odwrócenie uwagi od szczepionek przeciw COVID-19.
"Jeżeli przyjrzycie się zdjęciom i nagraniom wideo, możecie zauważyć, że lawa wylewa się ze zbocza wulkanu, a nie z jego wierzchołka, skąd, jak się wydaje, powinna wypływać. To bardzo dziwne, ta erupcja nie jest naturalnego pochodzenia" - pisała jedna z użytkowniczek Twittera.
Kwestię te można bardzo łatwo wyjaśnić. Erupcja wulkanu Cumbre Vieja nie jest erupcją typu centralnego, lecz szczelinowego. Oznacza to, że lawa nie wydobywa się wprost z krateru, lecz wypływa wieloma otworami wzdłuż szczelin.
"Erupcję można sprowokować przez satelity z kamerami wyposażonymi w lustrzane obiektywy teleskopu, ogniskując je na kratery wulkaniczne" - przekonywali inni użytkownicy. "Vacuna (hiszp. szczepionka) i volcan (hiszp. wulkan), oba słowa zaczynają się na literę "V" - przypadek? Nie sądzę" - pisał kolejny. Znalazły się też osoby, które stwierdziły, że za erupcją wulkanu miałby stać hiszpański rząd, żeby odwrócić uwagę obywateli od podwyżek cen prądu - pisał portal spanishnewstoday.com.
Kanadyjska naukowczyni mieszkająca w Barcelonie, Catherine L"Ecuyer, w rozmowie z "El Mundo" stwierdziła, że obecnie "antyintelektualizm jest w modzie". - Ignorancja staje się wartością społeczną, a nawet przybiera pozy wyższości moralnej - mówiła.
Jak czytamy w dzienniku "El Pais", erupcja Cumbre Vieja przyciągnęła turystów na wyspę La Palma, która do tej pory była dosyć spokojnym miejscem. Wiele osób przybywa tam, aby obejrzeć, jak wulkan wyrzuca z siebie lawę. - To nie jest czas na turystykę. Nadszedł czas, aby nieść pomoc poszkodowanym, a ci ludzie tego nie robią i zamiast tego zajmują łóżka, które mogłyby być wykorzystane na przykład przez siły bezpieczeństwa - skomentował jeden z przedstawicieli branży hotelarskiej.
Dostępność miejsc noclegowych na wyspie jest tak niska, że mieszkańcy ewakuowani z zagrożonych terenów mają problem ze znalezieniem miejsca do przenocowania. Oficer Gwardii Cywilnej przyznał z kolei, że na drogach widać większe niż zwykle natężenie ruchu. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że tu jest niebezpiecznie - dodał.
Ryzyko zdaje się nie mieć większego znaczenia dla zdeterminowanych turystów. Widok erupcji wulkanu jest dla nich na tyle ciekawym zjawiskiem, że nie są w stanie powstrzymać się od podróży. Ich obecność nie pomaga jednak w opanowaniu sytuacji na wyspie.