W liście, którego fragmenty cytuje rozgłośnia Radio Swaboda Andrzej Poczobut napisał, że "żadne akty łaski nie są mu potrzebne, nie będzie prosić o ułaskawienie nawet wtedy gdy zostanie o to poproszony". Zaznaczył, że w takiej sprawie jak jego pisanie próśb o ułaskawienie "byłoby rzeczą niemoralną i niegodną pamięci bohaterów Armii Krajowej". Dodał, że wie doskonale, że czekają go łagry i więzienie ale - jak podkreśla - "tym czyją godność i honor broni było znacznie trudniej i ich przykład daje mu natchnienie". Poinformował, że nikomu nie dawał i nie daje upoważnienia, aby w jego imieniu zwracać się do Alaksandra Łukaszenki o ułaskawienie.
Z listów Andrzeja Poczobuta do żony wynika, że 27 maja zabrano go do Komitetu Śledczego, gdzie otrzymał propozycję, na którą się nie zgodził. Zdaniem jego żony zaproponowano mu wyjście z aresztu pod warunkiem, że opuści Białoruś.
W tym tygodniu mija pół roku od czasu aresztowania Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys. Liderom Związku Polaków białoruskie służy zarzucają rozpalanie waśni na tle narodowościowym w związku z upamiętnianiem żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego.