Jak informuje Seul, dwa pociski zostały wystrzelone z centralnej części Korei Północnej. Rakiety wpadły do Morza Japońskiego. Południowokoreańska armia nie zdradza na razie dalszych szczegółów. O "obiekcie", który mógł być rakietą balistyczną wystrzeloną przez Pjongjang, poinformowała także japońska straż przybrzeżna. Yoshihide Suga, premier Japonii, nazwał północnokoreańskie testy balistyczne "oburzającymi".
W miniony weekend reżim przeprowadził testy nowego pocisku manewrującego dalekiego zasięgu. Według Pjongjangu była to "próba strategicznej broni o wielkim znaczeniu". Pocisk miał przelecieć 1500 kilometrów i bezbłędnie uderzyć w cel. Prawdopodobnie był to pierwszy północnokoreański pocisk manewrujący, który ma zdolność przenoszenia ładunków jądrowych.
Testy przeprowadzono kilka dni po uroczystościach 73. rocznicy ustanowienia Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Towarzysząca obchodom parada wojskowa miała mniejszy niż zwykle rozmach. Korea Północna wznowiła testy rakietowe po impasie do jakiego doszło w 2019 roku w rozmowach z USA na temat denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Eksperci zauważają, że reżim po raz kolejny udowodnił, że może opracować nową i niebezpieczną broń, mimo że podlega sankcjom międzynarodowym.
Korea Północna podkreśla, że rozbudowa arsenału nuklearnego to dla niej "kwestia przeżycia". Na styczniowym zjeździe rządzącej partii Kim Dzong Un zapowiedział dalsze zbrojenia i budowę "najpotężniejszej siły militarnej", która ma "odstraszyć na dobre Waszyngton i Seul".