20 lat temu, z dnia na dzień, terroryzm stał się największym zagrożeniem w umysłach znacznej części mieszkańców Ziemi. Obrazy walących się wież World Trade Center wywołały ogromny szok, a potem wściekłość i chęć odwetu na sprawcach.
Moment uderzenia drugiego samolotu w wieże WTC w Nowym Jorku, 11 września 2001 roku Fot. Robert J. Fisch/Wikipedia CC BY-SA 2.0
16 września 2001 roku prezydent George W. Bush pierwszy raz publicznie oznajmił, że USA znajdują się w stanie wojny z terroryzmem. Dzień później, podczas przemówienia do Kongresu, ujął to już dobitniej:
Nasza wojna z terrorem zaczyna się od Al-Kaidy, ale nie skończy się na tym. Nie skończy się tak długo, jak każda globalna grupa terrorystyczna nie zostanie znaleziona, powstrzymana i pokonana.
Kiedy prezydent te słowa wypowiadał, agenci CIA zmierzali już do Afganistanu, aby otworzyć pierwszy front wojny z terrorem. Dwa lata później amerykańskie wojsko wkroczyło do Iraku, w ramach bardzo swobodnie definiowanej wojny z terrorem. W kolejnych latach amerykańskie drony zaczęły wykonywać naloty w Pakistanie, Jemenie i szeregu państw afrykańskich. Wojna z terrorem, rozumianym jako terroryzm islamski, rozlała się na cały świat. Brało w niej udział też Wojsko Polskie, wysyłając tysiące żołnierzy do Afganistanu i Iraku. Jednak już w 2009 roku Pentagon oficjalnie zaprzestał używania pojęcia "wojna z terrorem". Wcześniej podobnie uczynili Brytyjczycy. Bynajmniej nie z powodu zwycięstwa.
W 2014 roku w Iraku i Syrii powstało Państwo Islamskie, które terroryzm uznawało za swoją podstawową metodę walki. Nasiliły się zamachy na Zachodzie. Do akcji wysłano kolejnych zachodnich żołnierzy. Pięć lat później, przy ogromnej pomocy Kurdów, Irakijczyków i Syryjczyków, Państwo Islamskie zniknęło z map, a jej przywódca Abu Bakr al-Bagdadi został zabity przez siły specjalne USA. Tak jak osiem lat wcześniej Osama bin Laden. Nikt jednak nie ogłaszał wówczas triumfalnie ostatecznego zwycięstwa w wojnie z terrorem.
Problem z terroryzmem jest taki, że nie sposób go pokonać w wojnie. - Można go porównać do grypy. Można z nią walczyć i wynajdywać nowe leki. Wirus będzie słabł, zanikał na jakiś czas, mutował, czekał na dogodne warunki i wracał. Tak samo z terroryzmem - mówi dr Karolina Wojtasik z Uniwersytetu Śląskiego, autorka kanału "Anatomia zamachu" na Youtube. Terroryzm to nie przeciwnik dla żołnierzy, czołgów i bombowców. Można próbować, ale efekt będzie ograniczony. Tak samo jak można próbować przy pomocy wojska zaprowadzać wolność i demokrację. Efekty też będą ograniczone, bo tak naprawdę wojsko jest stworzone do niszczenia i zabijania. Nie do tworzenia.
- Co więcej, wojna z terrorem często tylko wzmacniała poczucie niesprawiedliwości, które jest pożywką terroryzmu. Zdjęcia z amerykańskich więzień Abu Ghraib czy Guantanamo to stały element propagandy i materiałów rekrutacyjnych organizacji terrorystycznych - mówi ekspertka. Podobnie jak zdjęcia efektów nalotów dronów, które zabiły przez pomyłkę cywili.
Domniemani terroryści niedługo po dostarczeniu do więzienia w bazie Guantanamo w 2002 roku Fot. US DoD
Symbolicznym finałem wojny z terrorem w swojej oryginalnej formie było wycofanie się ostatniego żołnierza USA z Afganistanu dwa tygodnie temu. Zdjęcie generała wojsk powietrznodesantowych wsiadającego w nocy na pokład transportowca C-17, ostatniego odlatującego z Kabulu, obiegło świat. W ten sposób USA zakończyły swój udział w ostatniej wojnie rozpoczętej hasłem wojny z terrorem. Tak naprawdę miało to jednak niewiele wspólnego z faktycznym skończeniem czegokolwiek innego, niż bezpośredniego udziału amerykańskiego wojska w wojnie w Afganistanie.
- Wojnę z terroryzmem prowadzimy nadal, choć w taki sposób jak to robiliśmy dotychczas, tak naprawdę nie da się jej wygrać. My ograniczyliśmy występowanie symptomów, ale fundamentalizm i ekstremizm nie zniknęły. To jest idea. Ludzie gotowi w jej imię zabijać nie zniknęli. Oni nadal są i żyją w UE czy USA - stwierdza dr Wojtasik.
Owszem na przestrzeni ostatnich dwóch dekad nazwanej i nienazwanej wojny z terrorem, całkowicie rozbito największe jawnie działające organizacje terrorystyczne. Obozy Al-Kaidy w Afganistanie, potem w Jemenie. Państwo Islamskie dżihadystów w Syrii i Iraku. Zabito wielu przywódców, aresztowano wielu członków, poważnie utrudniono finansowanie. Dokonano skutecznych ataków cybernetycznych na internetową infrastrukturę służącą do koordynacji i siania propagandy.
Efekt jest taki, że w zwłaszcza na przestrzeni ostatnich kilku lat terroryzm islamski w Europie i USA stał się czymś relatywnie rzadko spotykanym. Duże, skoordynowane ataki, odeszły w przeszłość. Powtarzają się jedynie ograniczone, jednoosobowe zamachy w wykonaniu zradykalizowanych obywateli państw zachodnich, przeprowadzane zazwyczaj w miejscach publicznych prymitywnymi metodami.
Według najnowszego raportu Europolu na temat zagrożeń terrorystycznych w Europie liczba zamachów utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie. W 2018 roku było ich 69, w 2019 55, a 2020 57. Przy czym wiele z nich to stosunkowo drobne wydarzenia w rodzaju lewacko-anarchistycznych bojówek podpalających placówkę banku we Włoszech. W 2020 roku ataków o podłożu dżihadystycznym było w Europie 10. Zginęło w nich łącznie 12 osób. Ostatni był atak na lotnisku w Wiedniu jesienią 2020 roku, kiedy zginęły cztery przypadkowe osoby.
- Zdajemy się jednak nie zauważać faktu, że terroryzm to nie tylko fundamentalizm islamski. Dopiero co w lipcu była dziesiąta rocznica zamachu w wykonaniu Andersa Breivika. Wówczas nie rozmawialiśmy i nie było takiego poruszenia jak teraz. Zapominamy, że prawicowy terroryzm urósł w siłę i stanowi naprawdę poważne zagrożenie - zauważa jednak dr Wojtasik. Według danych Europolu za rok 2020 zamach o podłożu skrajnie prawicowym był tylko jeden, ale zginęło w nim aż dziewięć osób (zamach w niemieckim Hanau).
Według ekspertki względny spokój w Europie nie powinien jednak prowadzić do przekonania, że wojna z terrorem faktycznie została wygrana. Zaznacza, że my w Polsce mamy też inną perspektywę niż na przykład w państwach zachodu Europy. Tam było już dużo zamachów i terroryzm jest czymś realnym, a nie tylko teorią. - Owszem, przez jakiś czas nie powtórzą się wielkie skoordynowane akcje. Jednak strach w ludziach pozostaje. Świadomość, że za chwilę ktoś może zaatakować z nożem, krzycząc Allahu Akbar, przeraża w gruncie rzeczy tak samo, jak wiadomości o wielkim o ataku na koncercie, czy lotnisku. Bo czy to będzie strzelanina jak w Bataclan (klub nocny w Paryżu, miejsce krwawego zamachu w 2015 roku, gdzie zginęło 87 osób - red.), czy atak pojedynczego sprawcy na ulicy, to sama świadomość istnienia realnego zagrożenia budzi strach. Terrorystom chodzi o to, byśmy się bali - mówi dr Wojtasik.
Szansa na to, że terroryzm zupełnie zniknie jako zjawisko, jest właściwie zerowa. Przynajmniej tak długo, jak ludzkość nie ulegnie jakimś głębokim przeobrażeniom. - Terroryzm jest silnie powiązany z polityką. Jest skrajnym wyrazem niezgody na panujący stan rzeczy. Stosowanym wtedy, kiedy dana osoba nie widzi innych możliwości wyrażenia swojego zdania. Tak długo jak będą trwały spory o kształt rzeczywistości, a polityka będzie globalna, tak długo będziemy mieli do czynienia z terroryzmem - mówi dr Wojtasik.
Czy ogłaszanie 20 lat temu wojny z terrorem i wysyłanie do akcji wojska było więc błędem? - Trzeba jednak pamiętać, że to pojęcie ukuto w bardzo specyficznych okolicznościach. Tuż po brutalnym ataku, który poraził i upokorzył USA. Trzeba było nań odpowiedzieć siłą i zdecydowaniem - stwierdza ekspertka.