Największe obchody rocznicy powstania państwa odbyły się, już tradycyjnie, na placu Kim Ir Sena - centralnym punkcie stolicy Korei Północnej, Pjongjangu. Podczas uroczystości setki żołnierzy paradowały w pomarańczowych kombinezonach i maskach ochronnych. Według komentatorów miały one symbolizować ofiarność i wysiłek całego kraju na froncie walki z pandemią koronawirusa, choć oficjalnie nie wykryto w kraju ani jednego zakażenia.
"Kolumny były pełne patriotycznego entuzjazmu, by pokazać całemu światu zalety socjalistycznego systemu, który chroni bezpieczeństwa granic i czuwa na straży jego mieszkańców w walce z ogólnoświatową pandemią" - napisała północnokoreańska agencja prasowa.
Nocna parada w Korei Północnej KCNA/AP
Paradzie przyglądał się Kim Dzong Un. Północnokoreański dyktator, inaczej niż rok temu, nie wygłosił jednak przemówienia. Dla przywódcy Korei Północnej defilady wojskowe to świetna okazja do prężenia muskułów i prezentacji nowego rodzaju uzbrojenia. Im większego i bardziej śmiercionośnego, tym lepiej. W tym roku nastąpił mały wyjątek w tej regule - zabrakło pocisków międzykontynentalnych, chluby koreańskiej armii. Nie bez powodu. - Brak broni jądrowej zostawia pole manewru dla przyszłych rozmów ze Stanami Zjednoczonymi i Koreą Południową - uważa cytowany przez "Guardiana" Yang Moo-jin, profesor z Seulu.
Na paradzie pojawił się północnokoreański dyktator Kim Dzong Un KCNA/AP
Eksperci zajmujący się Koreą Północną zauważyli także, że rządzący krajem Kim Dzong Un w ostatnim czasie bardzo schudł.
9 września 1948 roku, na terenie Korei kontrolowanym przez ZSRR, powstała Korea Północna, a dokładnie Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna. Wtedy rozpoczęły się też rządy rodziny Kimów. Władzę dzierżyli kolejno Kim Ir Sen, później jego syn Kim Dzong Il, a obecnie jego wnuk Kim Dzong Un.