Dolina Pandższiru to miejsce, z którego wywodzi się nieżyjący już legendarny komendant polowy, Ahmad Szach Masud. Walczył on przeciwko sowieckiej okupacji w latach 80. ubiegłego stulecia, a potem był najbardziej zagorzałym przeciwnikiem talibów, gdy w 1996 roku przejęli oni władzę w kraju.
Po tym jak kilkanaście dni temu talibowie odzyskali władzę w Afganistanie, to właśnie w Pandższirze schroniła się część prozachodnich wojsk oraz wiceprezydent kraju. Oddziałami dowodzi teraz syn Masuda, Ahmad. W rozmowie z "Paris Match" zdementował on pogłoski, jakoby miał przygotowywać się do zaprzestania walki. - To propaganda - wyjaśnił.
Bojownicy Masuda zajęli niedawno trzy dystrykty w pobliskiej prowincji Baghlan, ale w ostatnich godzinach talibowie odbili te tereny. Teraz okrążyli Dolinę Pandższiru i blokują dostawy żywności. Mieszkańcy alarmują o gwałtownie pogarszającej się sytuacji humanitarnej. Nie wiadomo na razie, czy dojdzie do walk talibów z jedyną obecnie opozycją wobec nowych władz. Zdaniem obserwatorów, antytalibska rebelia na razie nie ma szans powodzenia, bo nie dysponuje nawet zbliżoną do talibów siłą militarną. W rozmowie z francuskim tygodnikiem Masud zapewnił jednak, że nie zamierza się poddać. - Niech to będzie jasne. Nie ma mowy o przerwaniu walki. Nasz opór tutaj, w Pandższirze, dopiero się zaczął - podkreślił. - Wolę umrzeć, niż się poddać. Jestem synem Ahmada Szacha Masuda. Poddanie się to słowo, którego nie ma w moim słowniku - dodał.
Masud wyjawił, że jego ojciec jest dla niego kimś więcej niż ojcem. - Jest moim mentorem. Nie przyjąłby mojej kapitulacji - powiedział i dodał, że ten nauczył go, że siłą narodu jest duch oporu. - Musisz wierzyć z całej siły w swoją misję - powiedział. - Mój ojciec miał w sobie tę siłę. Nigdy nie wątpił. Zrobię wszystko, aby okazać się godnym jego przykładu, jego determinacji i cichej odwagi - dodał.
Syn legendarnego przywódcy wyjaśnił jednak, że rzeczywiście z talibami rozmawia i było tak podczas każdej wojny. Poddanie się, to już jednak inna kwestia. i o niej nie ma mowy.
- Jestem człowiekiem pokoju i pragnę dobra mojego ludu. Wyobraź sobie, że talibowie zaczynają szanować prawa kobiet, mniejszości, demokrację, zasady otwartego społeczeństwa itp. Dlaczego nie spróbować im powiedzieć, że te zasady przyniosą korzyści wszystkim Afgańczykom, łącznie z nimi samymi? Ale po raz kolejny [...], nigdy nie zaakceptuję narzuconego pokoju, którego jedyną zasługą byłoby zapewnienie stabilności. Wolność i prawa człowieka są nieskończenie zbyt cennymi dobrami - powiedział.