Dworczyk podkreślił też, że sytuacja w Afganistanie nadal jest "skomplikowana".
- Jesteśmy w dużej mierze uzależnieni od sojuszników, przede wszystkim od USA, które odpowiadają za bezpieczeństwo całego lotniska w Kabulu, czyli miejsca, z którego jest prowadzona akcja ewakuacyjna - powiedział szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
- Dobrą informacją jest fakt, że absolutna większość osób, które blisko współpracowały czy to z polskim kontyngentem wojskowym, czy z polską placówką dyplomatyczną, została już ewakuowana do Polski bądź jest w drodze do naszego kraju. Jeżeli nic się nie zmieni, to dzisiaj wieczorem ostatni samolot z ewakuowanymi Afgańczykami wystartuje w kierunku Polski. W konsekwencji do naszego kraju trafi około 800 osób ewakuowanych - mówił Dworczyk w Polskim Radiu 24.
Jak dodał, osoby, które trafią do Polski, będą miały zapewnioną opiekę "zgodnie z wszystkimi standardami, których w tego rodzaju sytuacjach należy przestrzegać". - Te osoby najpierw przejdą przez kwarantannę, potem będą mogły złożyć wniosek o uzyskanie statusu uchodźcy. Będziemy starali się, żeby ci wszyscy, którzy będą chcieli zostać w Polsce, mogli się tutaj zaadaptować - powiedział.
Szef kancelarii premiera przekazał też, że w Afganistanie pozostają m.in. polscy żołnierze, którzy będą prowadzili działania w ramach wsparcia sojuszniczego. Dodał, że - zgodnie z zapowiedzią premiera - ciągu trzech miesięcy do Polski trafi jeszcze kilkuset afgańskich współpracowników NATO, a także obcokrajowcy, którzy współpracowali z partnerami Polski np. Litwą, Chorwacją i Grecją. - Tutaj mówimy nie o transporcie, [...] ale raczej o czasowym pobycie na terenie Polski grupy Afgańczyków, którzy potem mają trafić do krajów docelowych - wyjaśnił.
Zaznaczył, że kolejne loty nie muszą odbywać się już z terytorium z Afganistanu i niekoniecznie będą realizowane przez polskie statki powietrzne. - To jest złożona operacja - zaznaczył.