Generał afgańskich wojsk specjalnych ewakuowany do Polski

Jedną z osób, której zapewniono ewakuację z Afganistanu do Polski, jest generał afgańskich wojsk specjalnych Muhammad Haidar Nikpai - ustalił portal tvn24.pl. Od sześciu lat w kraju mieszkają dwaj synowie wojskowego, którzy starają się o polskie obywatelstwo.

Po tym, jak talibowie przejęli kontrolę nad stolicą Afganistanu, Muhammad Haidar znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Był już bowiem trzygwiazdkowym generałem, dowodzącym dużą częścią afgańskich wojsk specjalnych. 

Zobacz wideo "Możemy się spodziewać, że do naszego kraju przybędzie bardzo dużo Afgańczyków"

Generał afgańskich wojsk specjalnych zostanie ewakuowany do Polski. Tu czekają na niego dwaj synowie

Starania o to, by Haidar mógł bezpiecznie trafić do Polski, szybko rozpoczęli emerytowani żołnierze oraz funkcjonariusze Służby Kontrwywiadu Wojskowego. 

- W Służbie Kontrwywiadu Wojskowego i Służbie Wywiadu Wojskowego nie wiedzieli nic, pamięć instytucjonalna została zagubiona przez te lata. Bo wielu młodych 40-letnich oficerów już dawno na emeryturach - przyznają wojskowi w rozmowie z portalem tvn24.pl. 

Żołnierze podkreślili też, że Haidar był "dobrym przyjacielem", który wielokrotnie pomógł polskiemu kontyngentowi stacjonującemu w Afganistanie. - Mogliśmy na niego liczyć nawet w tak skrajnych sytuacjach, jak atak na bazę w Ghazni - mówi jeden z żołnierzy. 

W Polsce już od sześciu lat mieszkają dwaj synowie Haidara. W ciągu ostatnich 72 godzin docierały do nich sprzeczne informacje na temat tego, czy ich ojcu udało się przedostać na lotnisko w Kabulu. Dopiero w nocy ze środy na czwartek dostali wiadomość, że generał wraz z rodziną dostał się na lotnisko i wszystkim zapewniono bezpieczną ewakuację.

Afganistan. Ewakuacja obcokrajowców przyspiesza

Co najmniej 18 tysięcy osób ewakuowano jak dotąd z Afganistanu. Informuje o tym NATO, którego przedstawicielstwo koordynuje akcję prowadzoną na lotnisku w Kabulu. Do wywiezienia są jeszcze dziesiątki tysięcy obcokrajowców oraz afgańskich tłumaczy, ale akcja przebiega w bardzo trudnych warunkach.

Wokół lotniska w Kabulu są teraz tysiące Afgańczyków, którzy chcą na nie się dostać. W pewnym momencie, aby odepchnąć tłum napierający na płot, żołnierze zaczęli strzelać w powietrze. Na samym lotnisku na krótko trzeba było przerwać starty samolotów, ale teraz ruch został wznowiony.

- Tam na miejscu przecisnąłem się pod bramę lotniska dopiero po kilku godzinach. Wszyscy krzyczeli, a żołnierze musieli użyć gazu łzawiącego. Ja sam się popłakałem - mówi jeden z Afgańczyków z brytyjskim paszportem, który przyleciał do Frankfurtu.

W trakcie wideokonferencji ministrowie spraw zagranicznych krajów NATO naciskali, aby ewakuację przedłużyć, bo obecnie ma ona trwać do 31 sierpnia. Wobec chaosu w rejonie lotniska jest jednak mało prawdopodobne, aby w ciągu 10 dni udało się wywieźć wszystkich potrzebujących.

Nad zabezpieczeniem ewakuacji na lotnisku w Kabulu czuwa prawie 6 tysięcy amerykańskich żołnierzy i tysiąc brytyjskich. Polski prezydent także zdecydował, aby wysłać do Afganistanu tysiąc żołnierzy.

Więcej o: