Nielegalna impreza rozpoczęła się w piątek 13 sierpnia wieczorem. Włoskie władze dopiero w czwartek (19 sierpnia) rano zdołały nakłonić uczestników rave party do opuszczenia prywatnego terenu nad jeziorem Mezzano koło Viterbo, znajdującym się na północ od Rzymu. Na miejsce wkroczyły siły bezpieczeństwa, które - zgodnie ze słowami burmistrza miejscowości Valentano, Stefano Bigiotti - przeprowadziły akcję przy "najwyższym szacunku dla obecnych tam osób".
Wielka impreza dla miłośników muzyki techno została zorganizowana przez internet. - O tym, że będzie impreza, wiadomo było od tygodnia-dwóch, ale bez nazwy miejsca, bo współrzędne dostajemy dopiero po zainstalowaniu całego obozu - opowiadał jeden z niedoszłych uczestników imprezy, który przekazał informacje policji.
- Zaczyna się zawsze od mediów społecznościowych. W poprzednich latach nie musieliśmy się kryć, informacje przekazywano spokojnie przez Facebooka czy WhatsAppa. Potem przeszliśmy na Telegram, gdzie organizatorzy są o wiele bardziej ostrożni. Najpierw żądają twojego zdjęcia, by się upewnić, że nie jesteś policjantem. Potem sprawdzają w LinkedIn, gdzie pracujesz - tłumaczył mężczyzna cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Przybyło około 10 tysięcy osób z całej Europy, w tym z Polski. Zajęli 30 hektarów prywatnego terenu nad jeziorem i znajdujące się na nim budynki. Policja doliczyła się kilkunastu TIR-ów, kilkuset kamperów i samochodów osobowych.
Jeden z uczestników utopił się w jeziorze - to urodzony w Londynie, ale mieszkający w regionie Reggio Emilia 24-letni Gianluca Santiago. Mężczyzna w niedzielę wieczorem poszedł popływać i już nie wrócił - podaje portal Ansa.it.
Na miejscu w sumie kilkadziesiąt razy interweniowało pogotowie ratunkowe. Chodziło o przedawkowanie narkotyków i ciężkie zatrucia alkoholowe. W związku z nadmiernym spożyciem alkoholu, do szpitala trafiły co najmniej cztery osoby, z czego jedna otrzymała pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa.
Obrazki z imprezy, podczas której nie używano maseczek, od kilku dni pokazywały włoskie telewizje, nie szczędząc przy tym krytyki władzom i policji. Jak zaznaczano, sytuacja stwarzała zagrożenie epidemiczne dla lokalnej społeczności. - Mamy nadzieję, że odpowiedzialni za to ludzie zostaną wyłapani i przekazani wymiarowi sprawiedliwości. Także z szacunku dla tych, którzy każdego dnia przestrzegają restrykcji związanych z walką z COVID-19 - mówił Stefano Biaggiotti, burmistrz Valentano, cytowany przez "GW".
Sytuacja ta zdenerwowała też właścicieli dyskotek. Prezes Włoskiego Stowarzyszenie Przedsiębiorstw Rozrywkowych Maurizio Pasca uważa, że taka sytuacja jest winą rządu. - Imprezy rave to efekt działa rządu, który powinien wziąć odpowiedzialność, jeśli infekcje wzrostu. Przewidzieliśmy to, ostrzegaliśmy, że będą odbywały się imprezy nielegalne bez poszanowania jakichkolwiek zasad. Mówiliśmy o tym w maju apelując, by stworzyć protokół bezpieczeństwa zdrowotnego w klubach i dyskotekach, by można było to kontrolować. Ale rząd nas zignorował. Teraz nie powiedzą, jak we wrześniu 2020 roku, że to wina dyskotek - mówił w "Roma Today" Maurizio Pasca.