W poniedziałek świat obiegło zdjęcie z pokładu amerykańskiego Boeinga C-17 Globemastera III, który odleciał z Kabulu do Kataru. Znalazło się w nim 640 Afgańczyków uciekających przed talibami. Maszyna na co dzień stacjonuje w bazie sił powietrznych Dover w Delaware. Portal Defense One podał, że początkowo nie planowano ewakuacji tak dużej liczby osób, ostatecznie zmieniono jednak decyzję w obliczu paniki i desperacji Afgańczyków.
Wcześniejsze doniesienia informowały o tym, że na pokładzie znajdowało się 800 pasażerów. Źródła Defense One wskazują jednak, że liczba ta była mniejsza o ok. 160 osób.
Kontroler lotów, jak wynika z materiału wyemitowanego przez CNN, był zszokowany liczbą pasażerów, których wpuszczono na pokład samolotu. - Ile osób jest na pokładzie? 800 osób na pokładzie? - wyraźnie dziwił się, dodając przy tym niewybredne słowa. - Jasna cholera, dobrze, że udało ci się oderwać od ziemi - mówił.
- Ludność cywilna w Afganistanie nie ma prawa posiadać broni. Ma ją w całości przekazać talibom - oświadczył jeden z ich przywódców. W rozmowie z agencją Reutera zapewnił, że rebelianci wejdą w "pokojowy dialog" z przedstawicielami dotychczasowych władz Afganistanu - tak, aby nie czuli się oni zagrożeni. Dodał, że liderzy talibów nie będą - jak dotychczas - żyli w cieniu, tylko stopniowo będą pokazywali się światu.
Rozmówca Reutera powiedział też, że talibowie nie zamierzają ostentacyjnie świętować swojej wygranej. "Zwyciężył Afganistan" - oświadczył jeden z liderów sunnickich rebeliantów, którzy w ciągu niespełna dwóch tygodni opanowali cały kraj powodując, że tysiące Afgańczyków uciekły za granicę, wśród nich prezydent Aszraf Ghani i członkowie rządu.
Stany Zjednoczone i inne zachodnie państwa prowadzą ewakuację swoich obywateli i ich afgańskich współpracowników. Sytuacja w Afganistanie jest efektem zakończenia misji wojskowej Stanów Zjednoczonych.