Te obrazy wyryją się w pamięci świata na długo. Katastrofa Zachodu na lotnisku w Kabulu

Ogromny, szary wojskowy samolot przedzierający się przez tłum zdesperowanych ludzi, próbujących się go uczepić. Nieszczęśnicy spadający z niego już po starcie, ku niechybnej śmierci kilkaset metrów niżej. To, co się dzieje na lotnisku w Kabulu, nie zostanie szybko zapomniane.

Sytuacja na kabulskim lotnisku zaczęła się przeradzać w chaos w niedzielę, kiedy zaczęło się zapełniać tłumami ludzi chcących za wszelką cenę uciec z kraju. Początkowo odlatywały jeszcze maszyny cywilne, jednak wieczorem wszystkie planowe loty zostały odwołane. Zdesperowany tłum wydostał się więc z terminala cywilnego i wyległ na płytę postojową oraz pas startowy.

Po jego drugiej stronie znajduje się wojskowa część lotniska, kontrolowana przez kilkutysięczny kontyngent amerykańskich żołnierzy. W trybie alarmowym przysłano ich do Kabulu w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin. I teraz działa już tylko ta część lotniska kontrolowana przez Amerykanów. Odbywa się z niej w miarę zorganizowana ewakuacja dyplomatów, obcokrajowców i Afgańczyków, którzy blisko współpracowali z siłami zachodnimi. Według niepotwierdzonych informacji, w jednym z ciężkich transportowców C-17 odleciało 800 osób, choć standardowo do maszyny wchodzi do 134 pasażerów.

Tłum z części cywilnej nie chce jednak dać porzucić się na pastwę losu oraz talibów. Ci, którzy nie zostali uznani godnych ewakuacji maszynami wojskowymi, tłoczą się więc przy naprędce rozłożonych przez Amerykanów zasiekach. Za nimi stoją gęsto ustawieni żołnierze wojsk powietrznodesantowych USA.

Amerykanie nie otoczyli w taki sam sposób pasa startowego. Jest on wspólny dla części cywilnej oraz wojskowej kabulskiego lotniska. Każdy lądujący i startujący samolot musi więc jakoś przebrnąć przez zdesperowany tłum. Na nagraniach widać, że ludzie biegają obok rozpędzających się do startu ogromnych transportowcach C-17. Czepiają się ich podwozia i wchodzą na wystające elementy. Część z nich instynktownie zeskakuje, zanim nie będzie za późno, jednak część desperacko trzyma się nawet wtedy, kiedy samoloty odrywają się od ziemi. Do sieci trafiły nagrania, na których widać niewielkie czarne punkty odpadające od wznoszącego się C-17 i spadające na ziemię kilkaset metrów poniżej.

Próbujący opanować sytuację, Amerykanie wysłali do rozganiania tłumu na pasie startowym nawet śmigłowce szturmowe AH-64 Apache. Latając na niewielkiej wysokości, są w stanie skutecznie odgonić, a nawet zdmuchnąć człowieka za sprawą potężnego podmuchu od wirnika. Na nagraniach widać jednak, że efektywność jest ograniczona, bo przestrzeń stworzona przez śmigłowce szybko jest ponownie zajmowana przez mrowie ludzi. Samoloty wojskowe jakoś jednak startują i lądują.

Wobec panującego na kabulskim lotnisku chaosu nie ma pełnego obrazu sytuacji. Nie wiadomo, ile osób już zginęło, próbując w sposób desperacki wydostać się z kraju. Nie ma wiarygodnych informacji na temat strzelania przez amerykańskich żołnierzy do tłumu, choć krążą takie sugestie. Na pewno padły strzały.

Nie ulega jednak wątpliwości, że to, co się właśnie dzieje na lotnisku imienia Hamida Karzaja będzie jednym z symboli zachodniej interwencji w Afganistanie. Te nagrania będą miały najpewniej jeszcze większy wymiar. To coś na skalę katastrofalnego końca amerykańskiej interwencji w Wietnamie niemal pół wieku temu. Coś, co na trwale odciśnie piętno.

Zobacz wideo
Więcej o: