- Łamie mi się serce - stwierdził w rozmowie z BBC Tom Tugendhat, konserwatywny szef brytyjskiej komisji spraw zagranicznych. Polityk mieszkał w Afganistanie przez cztery lata.
- Wychodząc, pozbawiliśmy ich zdolności bojowej. Przekonaliśmy ich, że nie ma jutra. Opuściliśmy mieszkańców Afganistanu. A rezultaty widzimy. To efekty decyzji podjętej przez prezydenta Bidena i innych liderów NATO - dodał. W rozmowie z BBC podkreślił, że utrzymanie kilku tysięcy żołnierzy w Kabulu było niską ceną za powstrzymanie islamskich fundamentalistów, szczególnie że od dekad są obecni np. w Zatoce Perskiej.
"Joe Biden powinien się wstydzić" - pisze w niedzielnym wydaniu gazeta "The Sun". Dziennik sugeruje, że rodziny zabitych w akcji Brytyjczyków będą teraz zadawać sobie pytanie, czy ich poświęcenie nie poszło na marne.
Felietonistka "Mail on Sunday" Sarah Vine przekonuje, że "decyzja Joe Bidena to najbardziej antykobiecy akt, jaki można sobie wyobrazić".
"Upadek Afganistanu to przepowiedziana katastrofa" - podkreśla liberalny "The Observer", który pisze, że miliony Afgańczyków, którzy odrzucają "islamistyczny fanatyzm" będą teraz żyć "pod jarzmem średniowiecznego państwa". Tygodnik zastrzega, że choć bezpośrednia odpowiedzialność leży po stronie obecnego prezydenta USA, to drogę do tego utorowały decyzje jego poprzednika, Donalda Trumpa.
Podobne zastrzeżenie robi "The Sunday Times". "Na szczycie G7 w Kornwalii usłyszeliśmy, że Ameryka powróciła. Spróbujcie powiedzieć to mieszkańcom Afganistanu" - pisze konserwatywny tygodnik. "Zatoczyliśmy koło to przygnębiający moment" - czytamy w Timesie, który dodaje, że także Brytyjczycy zostali upokorzeni. "The Sunday Times" i "The Observer" są zgodne, że efektami mogą być kryzys migracyjny i zwiększone zagrożenie terrorystyczne.
W "The Sunday Telegraph" minister obrony Ben Wallace pisze, że patrzenie na to, co dzieje się dziś z Afganistanem jest bolesne. Ale zastrzega: po wycofaniu się Amerykanów Brytyjczycy nie mogli już zdziałać nic, a arogancją byłoby zakładać, że sami mogliby rozwiązać ten konflikt. Wcześniej Wallace krytykował USA za zeszłoroczne porozumienie w Dosze, wynegocjowane przez republikańską administrację.
Również premier Boris Johnson przekonuje - wbrew stanowisku swojego partyjnego kolegi z komisji spraw zagranicznych - że "nie istnieje militarne rozwiązanie". Według telewizji Sky News w przyszłym tygodniu w trybie awaryjnym zwołane zostanie posiedzenie Izby Gmin. Posłowie są teraz na wakacjach.
Afgański pałac prezydencki przekazał, że prezydent Aszraf Ghani prowadzi rozmowy ze specjalnym przedstawicielem amerykańskiego Departamentu Stanu ds. Afganistanu Zalmajem Chalilzadem oraz przedstawicielami NATO.
Przedstawiciele talibów poinformowali, że dotarli do Kabulu i prowadzą rozmowy na temat pokojowego przejęcia miasta. Minister spraw wewnętrznych Afganistanu Sattar Mirzakwal zapewnił, że Kabul nie stanie się celem ataku, a przekazanie władzy odbędzie się pokojowo.
Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid Wezwał bojowników do stanięcia na rogatkach Kabulu i nieprowadzenia walk w samym mieście, lecz do "pokojowego wejścia". Swoje placówki dyplomatyczne z Kabulu ewakuują między innymi Amerykanie oraz przedstawicielstwo Unii Europejskiej. Nie zdecydowali się na to Rosjanie.
Talibowie poinformowali też w ostatnich godzinach o przejęciu kolejnych stolic prowincji Afganistanu - miast Chost i Bamian.