Do zdarzenia doszło w dystrykcie Akkar, położonym na północy kraju. Agencja Reuters podaje, że eksplozja miała miejsce, gdy armia libańska rozprowadzała benzynę ze skonfiskowanego tankowca.
Oficjalna Narodowa Agencja Prasowa poinformowała z kolei, że eksplozja miała miejsce po starciach między "mieszkańcami, którzy zgromadzili się wokół zbiornika, aby zatankować benzynę" - poinformowano, że armia opuściła teren przed walką i wybuchem. Świadkowie powiedzieli, że w chwili wybuchu w pobliżu znajdowało się około 200 osób.
Yassine Metlej, pracownik szpitala w Akkar, powiedział, że do placówki trafiły dziesiątki ofiar poparzeń. - Zwłoki są tak zwęglone, że nie możemy ich zidentyfikować - powiedział AFP i dodał, że szpital musiał odesłać większość rannych, ponieważ nie jest w stanie leczyć ciężkich oparzeń.
Liban stoi w obliczu poważnego niedoboru paliwa, a kryzys pogorszył się w zeszłym tygodniu po tym, jak bank centralny zdecydował o zakończeniu subsydiowania produktów paliwowych - decyzja ta prawdopodobnie doprowadzi do podwyżek cen prawie wszystkich towarów w Libanie, który i tak już mierzy się z hiperinflacją. W sobotę wojska libańskie rozlokowały się na stacjach benzynowych, zmuszając właścicieli do sprzedaży paliwa klientom. Niektórzy właściciele stacji odmawiają sprzedaży, czekając na zyski, gdy ceny wzrosną wraz z końcem subsydiów. Libańska armia rozprawia się również z przemytnikami działającymi wzdłuż granicy syryjskiej, konfiskując w ciągu ostatnich kilku dni tysiące litrów benzyny - pisze "Al Jazeera".
Do wybuchu cysterny doszło niespełna dwa tygodnie po rocznicy tragicznego wybuchu w stolicy Libanu, Bejrucie. Eksplodowała wtedy składowana w magazynie portowym saletra amonowa. W wyniku eksplozji zniszczony został port i wiele budynków w mieście. Zginęły 204 osoby, a ponad 7,5 tysiąca odniosło obrażenia. Ponad ćwierć miliona straciło dach nad głową. "Masakra w Akkar nie różni się od masakry w porcie" - napisał na Twitterze były premier Saad Hariri nawiązując do eksplozji w Bejrucie.