Publikowane w mediach społecznościowych zdjęcia i filmu pokazują brutalne sceny z kolejnych afgańskich prowincji. Talibowie, którzy zajmują miasta, palą w nich urzędy, sklepy, a nawet niszczą maszty telefoniczne.
Od piątku bojownicy przejęli już sześć dużych miast, w tym jedno z najważniejszych w kraju - położony na północy Afganistanu Kunduz. Walki trwają niemal we wszystkich afgańskich prowincjach, a tysiące ludzi w popłochu uciekają z domów.
- Liczba ofiar cywilnych rośnie. Cały czas otrzymujemy też informacje o czynach, które mogą stanowić zbrodnie wojenne. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca w czterech miastach zginęło 183 cywilów, a rannych zostało 1181 osób - mówi rzeczniczka Wysokiego Komisarza Praw Człowieka ONZ Ravina Shamdasani.
ONZ szacuje, że od początku ofensywy talibów z domów uciekło już ponad milion osób. Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża alarmuje, że wielu rannych cywilów nie ma jak dostać się do lekarzy.
- Ludzie nie są w stanie dotrzeć do szpitali, a te często nie funkcjonują ze względu na trwające walki albo zniszczenia. Lekarze nie mają jak dotrzeć do pracy, bo szpitale czy przychodnie znajdują się w samym środku walk - mówi Eloi Fillion z MKCK w Afganistanie. Od początku sierpnia pracownicy Czerwonego Krzyża udzielili już pomocy czterem tysiącom osób.
Od kwietnia, gdy prezydent USA Joe Biden ogłosił wycofanie się z Afganistanu, talibowie prowadzą ofensywę i zdobywają kolejne dystrykty. W ostatnich dniach przyjęli kontrolę nad co najmniej sześcioma miastami. Przeważająca większość populacji Afgańczyków mieszka właśnie w miastach.
Dyplomaci z Unii Europejskiej szacują, że talibowie mają już pod kontrolą aż 65 procent terenów Afganistanu, a część ekspertów twierdzi, że ich pojawienie się w stolicy, Kabulu, jest tylko kwestią czasu.