Wirus Marburg, należący do tej samej rodziny, co ten wywołujący Ebolę, został wykryty niecałe dwa miesiące po tym, jak w Gwinei ogłoszono zakończenie epidemii Eboli, która trwała od początku bieżącego roku.
Jak wynika z informacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Marburg najprawdopodobniej przenosi się na ludzi z nietoperzy owocożernych. Rozprzestrzenia się natomiast poprzez bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi zakażonych ludzi.
O pierwszym przypadku zakażenia wirusem Marburg w Gwinei poinformowała stacja BBC. Został on zidentyfikowany w mieście Guéckédou, które znajduje się w tym samym regionie, w którym wykryto ostatnie przypadki zakażenia Ebolą w czasie niedawnej epidemii. Służby obecnie szukają osób, które mogły mieć kontakt z zakażonym mężczyzną. Niedługo po zgłoszeniu się do kliniki z objawami choroby, pacjent zmarł.
- Wirus Marburg, podobnie jak Ebola, ma potencjał do rozprzestrzeniania się na szeroką skalę. To oznacza, że musimy go powstrzymać - zaznaczał dr Matshidiso Moeti, dyrektor regionalny WHO na Afrykę.
Choroba wywoływana wirusem Marburg pojawia się nagle. Na początku odczuwalna jest wysoka gorączka, silny ból głowy oraz złe samopoczucie. Po kilku dniach pojawiają się także krwawienia wewnętrzne, plamisto-grudkowa wysypka, nudności, wymioty czy biegunka. Wskaźnik śmiertelności w zależności od szczepu wirusa waha się od 24 do 88 procent.
Po raz pierwszy wirusa Marburg zidentyfikowano w 1967 roku w Marburgu i Frankfurcie w Niemczech oraz w Belgradzie w Serbii. Do tej pory nieznane są jednak szczepionki ani metody leczenia zakażenia. Jedynym stosowanym jest leczenie wzmagające, czyli nawadnianie płynami doustnymi lub dożylnymi czy zwalczanie określonych objawów. Epidemie wirusa Marburg w ubiegłych latach odnotowano w Angoli, Demokratycznej Republice Konga, Kenii, RPA i Ugandzie - informowała WHO.