Ewakuowano również cały personel elektrociepłowni, a następnie usunięto z jej terenu materiały łatwopalne i wybuchowe.
Lokalni urzędnicy poinformowali, że zbiorniki wodoru używane do chłodzenia budynków zostały opróżnione i napełnione wodą. Na terenie elektrociepłowni postawiono cysterny z wodą i wozy strażackie w stanie gotowości na wypadek, gdyby pożar rozprzestrzenił się dalej, w kierunku głównego budynku - pisze "Al Jazeera". Burmistrz gminy miejskiej Mugla Osman Gurun ostrzegł, że ogień może rozprzestrzenić się na tysiące ton węgla, które są tam składowane.
Burmistrz miasta Milas, Muhammet Tokat, opublikował na swoim koncie na Twitterze zdjęcia, na których widać płomienie otaczające budynek elektrociepłowni.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan udzielił wywiadu telewizyjnego na żywo niedługo po tym, jak rozpoczęła się ewakuacja zakładu. - Elektrowni grozi spalenie - powiedział Erdogan i dodał, że gdyby nie potężny wiatr, ogień byłoby łatwiej opanować.
Prezydent obwinił o pożar władze gminy. - Odpowiedzialność za takie pożary w obszarach miejskich spoczywa na gminach metropolitalnych - powiedział cytowany przez t24.com.tr w transmisji na żywo. Skomentował to Osman Gurun, burmistrz gminy miejskiej Mugla. - Bardzo mi przykro, że prezydent obwinia nas o pożar. Moglibyśmy być winni, gdyby pożar rozprzestrzenił się z miasta do lasu. Ale przecież ogień rozprzestrzenia się z lasu w stronę osiedli mieszkalnych. Las nie jest naszą odpowiedzialnością, ale wciąż pracujemy [nad opanowaniem ognia - red.] - powiedział.
51 helikopterów i 20 samolotów jest zaangażowanych w operacje gaszenia ognia w kraju. W ciągu ostatnich ośmiu dni wybuchło 187 pożarów - pisze "Al Jazeera". Pożary na południowym zachodzie Turcji wywołała wysoka temperatura, przekraczająca 40 stopni Celsjusza oraz przewlekła susza w regionie. Zginęło co najmniej osiem osób, a kilkaset zostało rannych. Ogień strawił 136 tys. hektarów lasów.